Wprowadzenie do modlitwy na XVII niedzielę zwykłą, 28 lipca

Tekst: Łk 11, 1 – 13

Poproś dziś Pana o łaskę głębokiej przyjaźni z Jezusem i wewnętrznego poznania Pana.

1.   Jezus, na prośbę swoich uczniów, uczy ich modlić się. Wypowiada słowa, którymi do dzisiaj się modlimy w każdej Eucharystii i każdej naszej osobistej modlitwie. Spróbuj powoli przejść tę modlitwę i zobacz, które słowa z niej najbardziej Cię poruszają. Ta modlitwa ma wielką moc i w pewien sposób jest szczytem modlitwy chrześcijańskiej, danej nam przez samego Boga. Czy tak ją traktujesz, czy bardziej jako rutynową modlitwę odmawianą codziennie? Spróbuj choćby przez kilka dni odmawiać ją bardzo, bardzo powoli, zastanawiając się nad znaczeniem słów. Pozwól, by ona do Ciebie przemówiła i przemieniała Cię od środka.

2.   Jezus daje przykład natrętnego przyjaciela. A więc nazywa nas przyjaciółmi. To samo powie przed samą męką: już was nie nazywam sługami, lecz przyjaciółmi. Modląc się codziennie tą samą modlitwą stajemy się natrętni. Tak, jakbyśmy codziennie przychodzili do Niego i mówili Mu: daj mi chleba powszedniego, przebacz mi moje grzechy, nie dopuść bym uległ pokusie. Bogu nie nudzi się słuchać ciągle tych samych słów, bo sam nas do nich zachęca. Ale może warto zwrócić uwagę na to, iż chodzi tu o relację przyjaźni. Czy naprawdę mogę powiedzieć, że jestem przyjacielem Jezusa? Czy moja relacja z Nim jest tak zażyła i bliska, że nie boję się mówić Mu nawet o rzeczach trudnych z mojego życia, o moich grzechach, wpadkach, upadkach. Szczególnie o tym, czego się wstydzę i nawet przed samym sobą boję się do tego przyznać. Bo na tym polega przyjaźń – byciu ze sobą nie tylko w dobrej, ale i złej doli. Czy pozwalam, by Jezus był ze mną w mojej złej doli? A czy ja jestem z Nim w Jego złej doli (męka, krzyż)?

3.   Mamy nie ustawać w proszeniu.Czy dlatego, że nasz Bóg jest przygłuchawy i nie wystarczy raz powtórzyć? On wie, czego nam potrzeba. To my potrzebujemy sobie uświadomić, o co tak naprawdę prosimy. To proszenie i ta modlitwa ma tak naprawdę nas przemienić, bo Bóg nie działa na zasadzie automatu do kawy, gdzie wrzucam monetę i wyskakuje napój. Moją modlitwą prośby nie próbuję zmienić Boga i Jego nastawienia do mnie. Modlitwa ma zmienić mnie samego. Jezus mówi, że Ojciec tym bardziej da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą. Da Tego, który w nas stale się modli i który wie, czego nam najbardziej potrzeba. A człowiek dziś bardziej niż pieniędzy i ludzkiej pomyślności jest głodny Boga i Jego bezwarunkowej miłości. Tylko sobie z tego nie zdaje sprawy i próbuje ten głód zapchać byle czym. O co prosisz Boga codziennie? Czy prosisz jako przyjaciel czy jako „petent” albo „klient”, który „płaci i wymaga”? Czy prosisz o to, co najważniejsze dla Ciebie?