Wprowadzenie do modlitwy na sobotę, 9 kwietnia

Teksty: Dz 6, 1-7 oraz J 6, 16-21

Prośba: o przyjęcie Słowa, które jest Miłością i pozwolenie, by przemieniało nasze życie.

1. W Dziejach Apostolskich słyszymy o zaniedbywaniu wdów. Apostołowie gromadzą się i mówią, że oni nie mogą zaniedbywać Słowo Boże, by obsługiwać stoły. W Ewangelii zaś rozgrywa się scena tuż po rozmnożeniu chlebów. Obsługiwanie stołów, rozmnożenie chlebów – mają ze sobą wiele wspólnego. Jedno i drugie jest ważne, dotyczy chleba – tego naszego, powszedniego, o którego troszczy się Bóg. Ten chleb może być takim symbolem naszej codzienności i doczesności. To w niej właśnie ujawnia się miłość, w codzienności miłość staje się widzialna, dotykalna. Miłość, która przecież karmi nasze życie. Bez chleba usycha życie doczesne człowieka, bez Miłości (=Boga) usycha cały człowiek, przestaje istnieć. Bo przecież to Bóg, który jest Miłością podtrzymuje nasze życie, odżywia je od środka, trzyma w ręku nasze serce i dzięki Niemu istniejemy. Pomyśl o tym przez chwilę.

2. Apostołowie nie chcą zaniedbywać Słowo. I słyszymy na końcu, że kiedy wybrano siedmiu mężczyzn do „obsługi stołów” i namaszczono ich do tej posługi, to wtedy „Słowo Boże szerzyło się…”. Bo Słowo chce rozszerzać przestrzeń swego działania tak, by Bóg (=Miłość) był wszystkim we wszystkich. Po rozmnożeniu chlebów uczniowie przepływają na drugi brzeg jeziora, ale jest to trudna przeprawa, gdyż jest silny wicher i jezioro się burzy, a nie ma wśród nich Słowa (=Jezusa). Bez Słowa, które daje życie, które nieustannie zapewnia nas „To ja jestem, nie bójcie się”, trudno nam będzie przepłynąć jezioro naszego życia. Bo ono zawsze będzie się burzyć – życie przynosi różne przeciwności. Ale kiedy Słowo jest przy nich, wtedy okazuje się, że łódź natychmiast znajduje się na brzegu. Kiedy przyjmujemy Słowo, wtedy już jesteśmy u celu, wszak On jest „Drogą, Prawdą i Życiem”.