Przywódca faryzeuszów zaprosił Jezusa, by wspólnie spożyć szabatowy posiłek. Do niego Jezus kieruje słowa: nie zapraszaj tych, od których możesz oczekiwać wzajemności. Mogłoby się wydawać, że Jezus chce wskazać na cnotę bezinteresowności jako ideał postępowania. Zachęca faryzeusza, by zaprosił ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. Choć oni nie mogą się odwdzięczyć tym samym, Jezus mówi, że odpłata faryzeusza jednak nie ominie. Obiecuje mu, że właśnie dlatego, że nie mogą się odwdzięczyć, on otrzyma szczęście. Na innym miejscu Jezus powiedział: ”Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili”. Jezus utożsamia się z biednymi i czyn wykonany wobec nich, traktuje jako uczyniony wobec Siebie, tak też odwdzięcza się za niego.

 

Jak zatem wygląda wzajemność w gestach, modlitwach i miłości wobec Boga. Wydaje się stratą czasu opowiadanie o postawie domagającej się łask od Boga na zasadzie: ”To ja będę codziennie chodził na mszę, a Ty spełnisz moją prośbę”. Mam nadzieję, że w praktyce jest ona obca każdemu. Jest to ekstremum, na którego przeciwległym końcu leży domniemana bezinteresowność wobec Boga, której krytykę znajdujemy we fragmencie z Listu do Rzymian: ”Kto Boga pierwszy obdarował, aby nawzajem otrzymać odpłatę?”. I tu wkraczamy w jeden z wielu paradoksów naszej wiary: bo z jednej strony nie można liczyć na odpłatę, lecz z drugiej strony jest ona zagwarantowana. Dzisiejsze czytanie ukazuje coś z logiki miłości wzajemnej.

 

Wracając więc do prowokacyjnego pytania zadanego na początku: możesz je zadać rozszerzając je także na inne osoby: co będę miał z tego, że spotkam się z ludźmi, których kocham, którzy mnie otaczają, którzy mnie denerwują, którzy tylko przechodzą obok mnie; lub zmieniając formę pytanie: jakie dobro stanie się moim udziałem dzięki spotkaniu z nimi? Pytanie o dobro, którego się doświadcza, poszerza wdzięczność i radość życia.