Wprowadzenie do modlitwy na 5 Niedzielę Wielkiego Postu, 7 kwietnia

Tekst: J 8, 1-11

Prośba: o przyjęcie miłosierdzia, życie nim oraz ofiarowywanie innym.

1.  Na nowo stań z kobietą wobec Jezusa. Na nowo wraz z faryzeuszami przypatruj się temu, co robi nasz Pan. Zobacz całą tę scenę w swoim sercu. Mieszka w Tobie Jezus, to pewne. Znajdziesz w nim również kobietę pochwyconą na cudzołóstwie, a także faryzeuszów i uczonych w Prawie. Znajdziesz w sobie wszystkie te osoby i tę historię. Jest tam Bóg, jest część słaba, grzeszna, ciemna, nieuporządkowana. Są także porządni i ułożeni faryzeusze. Zobacz, jak ta scena wygląda w takim świetle, co odnajdujesz w sobie, kiedy to Słowo pragnie odzwierciedlić Twoje życie?

2.  Ta historia dzieje się po to, by Jezusa można było pochwycić. Ona nie ma innego celu. Bo przecież mogli kobietę ukamienować bez pytania Go o zgodę. Prawo nakazywało i już. Dzięki temu zaś, że postanowili upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – kobiecie uratowali życie. Niechcący. I wcale nie dlatego, że Jezus zabronił zabijać ją. Wręcz przeciwnie. Pod jednym warunkiem – rzucaj kamieniem, jeśli jesteś bez grzechu. Jeśli nie masz sobie nic do zarzucenia, absolutnie nic – rzucaj. Odchodzą. Od najstarszych, bo oni z racji wieku mieli najdłuższy staż grzeszenia. Życie grzesznej kobiety zostało uratowane, bo Bóg nigdy nie chce śmierci grzesznika. Popatrz na swoje serce, zobacz tę część, której trudno przyjąć własne słabości, upadki, niemoc, lęk, grzechy. Może wewnętrznie, w sercu czy umyśle również chwytasz za kamienie, by je rzucić… przeciwko sobie. Lecz Jezus powiedział na innym miejscu, że królestwo wewnętrznie skłócone nie może się ostać. Tu nie chodzi, by pochwalać grzech, lecz przyjąć swoją kondycję grzesznika. Jak to wygląda w Twoim życiu?

3.  Oni myśleli, że pochwycą Jezusa, tymczasem On… usunął się im z drogi. Uniżył się. Nie tyle stanął „ponad tym”, co „poniżej” tego. Zszedł głębiej. Widział inaczej. Dla nich były tylko dwie drogi: albo jest za, albo przeciw. Tak czy inaczej będzie można Go wytknąć palcami, a może nawet oskarżyć. Tymczasem Jezus wcale nie znalazł trzeciej drogi. On po prostu zszedł głębiej. Nie stanął w sumie po żadnej ze stron. Nie potępił nikogo. Patrzył inaczej – głębiej. Zszedł głębiej. Jak głęboko Ty schodzisz wobec siebie, wobec innych, Boga? Jakie oceny stosujesz, jak patrzysz na rzeczywistość?