Wprowadzenie do modlitwy na wspomnienie św. Marty, 29 lipca.

Tekst: J 11, 19-27

Prośba: o wolność serca.

Liturgia Słowa we wspomnienie św. Marty, siostry Marii i Łazarza, ma swoje własne teksty. Proponowane są dwie Ewangelie do wyboru. Pierwszy tekst, to fragment Ewangelii wg św. Jana, do którego namiary znajdują się powyżej. A drugim tekstem jest ten najczęściej kojarzony ze św. Martą, w którym zwraca ona uwagę Jezusowi, że Maria jej nie pomaga. Dla wielu ten drugi jest jedynym, z którym kojarzą Martę. Może i w mojej głowie ma ona od lat łatkę tej gorszej siostry, która obrała „nienajlepszą” cząstkę. Ewangelia wg św. Jana ukazuje ją w innym świetle, jako kobietę dynamiczną, odważną, o niesłychanej wierze. Chcę ją dzisiaj zaprosić do modlitwy, przyjrzeć się swoim stereotypom, utartym przekonaniom, które zamykają mnie na siebie i innych.

Kilka wersów wcześniej, do Jezusa przychodzą wysłannicy sióstr z wiadomością, że ten, którego kocha, choruje. Później następuje zdanie, że Jezus kochał Martę i jej rodzeństwo (J 11, 3-5). W języku polskim te słowa brzmią tak samo, ale w greckim użyte są dwa różne. Marta odwołuje się do wolnej od zmysłowości miłości przyjacielskiej (filia). Już ona jest wielkim darem dla tych, którzy w ten sposób się kochają. Jezus jednak, kochał ich miłością jeszcze głębszą, bogatszą, bezwarunkową, która obejmuje całego człowieka i jest zdolna do największych poświęceń – miłością agape. Tym słowem opisywana jest miłość Boga do człowieka. To miłość, którą czasem trudno zrozumieć. Miłość, która każe czekać przyjacielowi trzy dni, przeżyć śmierć najbliższej osoby, żeby przynieść jej jeszcze większe dobro. Marta ma prawo czuć się rozżalona, zawiedziona. Przecież tyle razy przyjmowała Jezusa w swoim domu, była pewna Jego przyjaźni… i dlatego, jako przyjacielowi, nie boi się powiedzieć szczerze o swoich uczuciach. „Gdybyś tu był, mój brat by nie umarł„. Chcę usłyszeć ton jej głosu. Chcę usłyszeć ciszę, która po tym zdaniu zapada. I spojrzeć w oczy Jezusa… On patrzy na nią – całą zbolałą i zapłakaną, wzrokiem pełnym miłości, ukojenia, zrozumienia, współczucia. Przyjmuje ją ze wszystkim. Nie ma takiego uczucia, które nie mieściłoby się w przyjaźni. Mnie też Jezus przyjmie. Z każdym żalem, pretensją, niezrozumieniem, rozczarowaniem. Chcę stanąć przed Nim prawdziwa. Potrzebuję Jego spojrzenia i zapewnienia o miłości. O tym, że nawet gdy mi się wydawało, że Go zabrakło, On był.

Jezus pyta Martę, o wiarę w Niego. Marta żyje w Jezusie i wierzy w Niego. On jest jej Zmartwychwstaniem i Życiem. Potwierdzeniem autentyczności jej wyznania, jest cud wskrzeszenia. To pytanie Jezus zadaje także mnie. Czy wierzę, że Jezus jest Jedynym, który może zapewnić mi życie wieczne? Czy wierzę, że moja śmierć, będzie tylko przejściem do życia z Nim? Jeśli wierzę, dlaczego tak bardzo zabiegam o zdrowie, powodzenie, karierę, jakby one były najistotniejsze i w nich było moje życie? Chcę dziś na nowo zgodzić się, zdecydować na prawdziwe Życie. Powierzyć Jezusowi wszystkie moje troski, swoje pomysły na życie, wizje, plany, przeświadczenia, obawy… wszystko, co zamiast dawać mi życie, zabiera mi je. Chcę wyznać, że to On jest moim Życiem. Albo, że chcę, aby nim był. Chcę prosić, żeby dał mi wolność wybrania Go na nowo.