Wprowadzenie do modlitwy na 32 Niedzielę zwykłą, 11 listopada
Tekst: 1 Krl 17, 10-16 oraz Mk 12, 38-44
Prośba: o łaskę wdzięczności za wszystko, co otrzymujesz oraz o hojność w dawaniu siebie innym.
1. Wsłuchaj się uważnie w oba dzisiejsze teksty, które jakoś korespondują ze sobą. Dlaczego wsłuchaj, a nie „wczytaj”? Ponieważ chodzi o to, byś zszedł do swego serca tak głęboko, jak potrafisz i byś tam mógł usłyszeć delikatny głos Boga, który do Ciebie mówi przez to słowo. On sam jest Słowem, które daje się Tobie całkowicie, powierza się Tobie. Chce wpaść do swego serca, przechodząc najpierw przez Twoje ucho. Z takim nastawieniem rozpocznij dzisiejszą modlitwę. Pozwól sobie na trwanie przez dłuższą chwilę nie tylko z tą myślą, ale w tej obecności Jezusa – Słowa, które wyszło od Ojca, by Ciebie z Ojcem zjednoczyć. Czyni to poprzez przemianę Twego serca – a ta przemiana polega na powolnym odsłanianiu tego, kim jesteś w zamyśle Boga. Bo przecież jesteś stworzony na Jego obraz, podobny do Niego. Grzech i nieuporządkowanie zamazują ten obraz, zakrywają Go, ukazując inny, zniekształcony. Ale Bóg cierpliwie prowadzi swoje dzieło w Tobie, by ostatecznie w pełni ukazał się w Tobie Jezus Chrystus, który „jest obrazem Boga niewidzialnego”. Czy pozwolisz Mu na to?
2. W tekstach mamy dzisiaj jakby dwie pary osób. W jednym i drugim występuje wdowa, w jednym i drugim występuje prorok lub grupa osób (uczeni w Piśmie). Wdowy są ukazane w pełni ich faktycznego stanu: były to kobiety bardzo ubogie, pozostawione samym sobie, bez wsparcia (nie było opieki społecznej i nie było mężczyzny, który by się nimi zajął, a zarobkowo pracowali tylko mężczyźni). Tragiczne położenie. Ale do jednej takiej wdowy zostaje posłany prorok Eliasz, mało tego, Bóg mu powiedział, że w czasie głodu, jaki nastał, to właśnie taka wdowa będzie go karmiła. Jak to możliwe? Wydaje się, że oboje wierzą Bogu, że nie pozostawi ich w rękach niszczącego życie głodu. Wsłuchaj się w słowa mówiące o tym, że obie te kobiety – z pierwszego czytania i z ewangelii, są gotowe oddać wszystko co mają. One to właśnie czynią. Czy są szalone? Czy w wielkim ubóstwie byłbyś w stanie uczynić taki krok? Czy nie brzmi on jak szaleństwo? Pobądź chwilę z uczuciami, jakie mogą się w Tobie budzić. O czym one mówią? Te kobiety są w stanie dać wszystko… jest w tym coś z gestu Marii, która gotowa jest rozbić bardzo drogi olejek i „zmarnować” go dla nóg Jezusa. Jest w tym coś z Marii Magdaleny, która gotowa jest stać się nieczystą, byle mieć przy sobie martwe ciało Jezusa… Zatrzymaj się i rozważaj gest tych wdów, ich hojność w ofiarowywaniu siebie.
3. Przyjrzyj się teraz prorokowi oraz uczonym w Piśmie. Eliasz zaprasza wdowę do zaufania sobie, a w tle również Bogu. Prosi ją, by najpierw przygotowała posiłek dla niego, a dopiero potem sobie i swojemu synowi. Według naszych standardów uznalibyśmy go za niewychowanego „prostaka”. Czyż nie powinien najpierw zatroszczyć się o tę kobietę i jej syna? A on prosi najpierw dla siebie. Jakby wprowadzał ją w taki stan… no właśnie, czego? Rozpaczy… bezsilności… beznadziejności swego położenia? A może właśnie pełnego zaufania i powierzenia się temu, czego nie rozumie, ale co może uratować jej życie? Bo o to właśnie tutaj chodzi. Ten prorok ratuje jej życie i odtąd Bóg przejmuje na siebie „obowiązek” zapewnienia pożywienia tej kobiecie i jej synowi. Przyglądaj się jej zaufaniu. Czy widać je w tym tekście, tak na pierwszy rzut oka? W czym mógłbyś je rozpoznać?
Popatrz również na uczonych w Piśmie, o których Jezus wypowiada niepochlebne słowa. Oni też udają się do wdów, ale nie po to, by dać im życie, by to życie wspierać i przynosić nadzieję, płynącą od Boga. Jezus wypomina im objadanie tychże wdów pod pozorem długich modlitw. Wydaje się, jakby czynili coś podobnego do Eliasza – chodząc w odwiedziny do wdów, ale to tylko fasada. Nie chodzi im bowiem o wdowy, tylko o siebie i swój byt. Czyż Eliaszowi też o to nie chodziło? Owszem, Bóg mu obiecuje, że się o niego zatroszczy – przez ubogą wdowę. A dlaczego nie przez jakąś bogatą kobietę? Może dlatego, by i kobieta, i Eliasz doświadczyli, że tym, który naprawdę ich karmi jest sam Bóg. O tym wszystkim porozmawiaj z Nim na koniec tego Spotkania.
Oddając Bogu wszystkie przykrości, oddam Mu również tę, którą zrobiła Małgorzata swoimi gniewnymi wpisami. Wiele w nich pretensji do rozmaitych innych osób… modlę się by Bóg pozwolił pani Małgorzacie zyskać nieco dystansu – również do tego, co myślą inni ludzie. By nie upatrywała wszędzie złych pobudek i nie wypominała krzywd, czy to swoich czy uogólnionych. Ten serwis jest taki pogodny, pełen miłości, a podobne wpisy pobrzmiewają zgrzytem – owszem, też ludzkim…
Dzisiejsze wdowy oddające wszystko, pomogły mi bardzo w oddaniu Panu całego mego buntu i chęci dochodzenia swoich racji.Oddałam to wszystko Panu(a walka trwała od wczoraj) i przyszedł do mnie pokój i słowa-„wszystko mogę w Tym,który mnie umacnia”.Tylko w Nim i z Nim.Amen
A ja w dzisiejszej Ewangelii przede wszystkim usłyszałam taki sens: jak nasze ludzkie rozumienie skali daru, rodzaju daru, różni się od tego „prawdziwego” . Jak posługujemy się miarą wielkości ofiary – budujemy wielkie świątynie, im większa, tym lepsza nasza pobożność… (jak faryzeusze wydłużający frędzle u tałesu)… oddajemy w ten sposób nam, ludziom, co ludzkie: licząc na podziw dla widzialnej szczodrobliwości, a także pewnie na podziw dla naszego statusu – skoro dajemy tak wiele, to jakże jesteśmy potężni. Wszystko w ludzkim zrozumieniu. Wiem, że ten sens ogołocenia z wszystkiego, pełnego oddania, jest pierwszy – wskazują na to słowa Jezusa do uczniów – ale akurat dzisiaj nad tym rozważam. Nad nieprzekładalnością ludzkich miar na boskie. I nad tym, że mimo wszystko upieramy się wciąż mierzyć naszą pobożność tymi ziemskimi wskaźnikami…