„Ja Jestem, nie bój się żyć!”
Rekolekcje internetowo-radiowe 2014

Tydzień 4: TWOJE ŻYCIE

Wprowadzenie do modlitwy na wtorek, 1 kwietnia

Tekst: J 15, 1-11

Na początku modlitwy uświadom sobie, że stajesz przed Bogiem i chcesz z Nim rozmawiać. On jest teraz obecny przy Tobie. Po uczynieniu znaku krzyża poproś Go o łaskę skupienia na modlitwie, aby to Duch Święty ją prowadził i usuwał wszelkie przeszkody, oraz aby Twoje myśli, zamiary i decyzje oczyszczał i kierował ku większej chwale Boga.

Wchodząc w modlitwę przypomnij sobie tekst, który będziesz rozważać (możesz go jeszcze raz przeczytać), a następnie wyobraź sobie rozważaną scenę. Niech obrazem do dzisiejszej modlitwy będzie sam Jezus. Zobacz Go blisko siebie, wyobraź sobie jak rozmawiacie, albo po prostu spędzacie razem czas.

Poproś teraz Pana o owoc modlitwy. W dzisiejszej modlitwie poproś o łaskę poznania Boga, aby Go bardziej kochać i naśladować.

1.    „Latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina…”. Nie są to słowa, których łatwo nam słuchać. Od razu budzi się obawa, że lada moment zostaniemy „wycięci”, albo że właśnie otrzymujemy ostatnią szansę, po zmarnowaniu której – a przecież prawdopodobnie ją zmarnujemy – już tylko płacz i zgrzytanie zębów. Tyle że najczęściej nie rozumiemy tej przypowieści. O co w niej Jezusowi chodzi? Z naciskiem mówi: „Ja jestem krzewem winnym. Latorośle są we mnie wszczepione”. Latorośle nie są samoistne. Ich życie pochodzi tylko i wyłącznie z krzewu. Wszystkie soki, dzięki którym rosną i wydają owoce, płyną również stamtąd. Ale w tej przypowieści NIE CHODZI O OWOC. Chodzi o KRZEW i bycie w niego wszczepionym. Chodzi o trwanie w Jezusie, całkowite i radykalne zwrócenie się ku Niemu. Jezus mówi dwukrotnie: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić”. Czy w codziennych decyzjach, wyborach nie ulegam pokusie samowystarczalności? Czy pamiętam, że moje słowa, czyny mają wpływ na innych?
2.    Tymczasem co zazwyczaj robią latorośle? Zapamiętale wpatrują się w siebie i swoje owoce, narzekając przy tym, że są bardzo mizerne. Wytężają wszystkie siły, aby skierować ku nim wszystkie swoje soki. Skarżą się, że za mało słońca, że zostały wszczepione nie tam, gdzie by chciały, że latorośle z którymi rosną, są nie takie, jakie powinny być. Zasadniczo całe środowisko jest niesprzyjające, zanieczyszczone. I jak w takich warunkach owocować? W ogóle nie zwracają uwagi na krzew i na to, co z niego ku nim płynie. Planują i marzą, jakich to one owoców się już niedługo nie doczekają! Zamartwiają się, że jeszcze nic nie osiągnęły. Spinają się, chciałyby za wszelką cenę popędzić wzrost i zabłysnąć kiściami winogron… złapawszy dopiero pierwsze promienie słońca. Ale takie wysilanie się nie ma żadnego sensu! Prowadzi tylko do frustracji i zniechęcenia. A Jezus z naciskiem mówi: „Zwróćcie się ku Mnie. Trwajcie w mojej miłości”. W tym krótkim, piętnastozdaniowym fragmencie słowo „trwać” pada dziewięć razy. A my zamiast do miłości Jezusa i czerpania z Niego, przyczepiliśmy się do owoców, jakbyśmy to my byli za nie odpowiedzialni. Jezus zaś powtarza: beze Mnie nic nie możecie uczynić. Spróbuj w tej modlitwie zapomnieć o owocach. Spróbuj po prostu zwrócić się ku Jezusowi. Trwaj w Jego obecności. Jeśli chcesz, możesz Go sobie wyobrazić. Poproś Go, aby uczył Cię czerpania z Niego pełnymi garściami, słuchania Go. Wszak w naszym dzisiejszym fragmencie mówi, że Jego słowo oczyszcza, a ten, który prosi otrzyma wszystko czego pragnie.
3.    Kto trwa w miłości Jezusa? Ten, kto zachowuje Jego przykazania. Ale nie chodzi tu o przykazania rozumiane jako rodzaj regulaminu. Najważniejszym – według słów samego Jezusa – przykazaniem Pisma Świętego jest miłość Boga i bliźniego. Przypomina je na początku fragmentu, którego częścią jest medytowany dziś tekst, czyli po wyjściu Judasza z Wieczernika. W obliczu zdrady Jezus mówi: „Daję wam nowe przykazanie: miłujcie się wzajemnie”. Nie mówi nic o „pobożnych” rzeczach, o byciu osobą religijną, uczęszczającą na różne nabożeństwa, nie wspomina nawet słowem o odprawianiu rekolekcji. Nie po tym poznaje się ucznia Jezusa, ale po miłości do drugiego człowieka. I to miłości czynnej, a nie kończącej się na ładnych słowach czy ciepłych uczuciach do ogółu ludzkości. Bo czy w tym ogóle ludzkości mieści się np. Twój szef? Albo ktoś, kto często gra Ci na nerwach? A rodzice? Teściowie? Albo ktoś bliski, kto Cię zdradził? Ale tu znów potrzebujemy usłyszeć Jezusa: „Beze mnie nic nie możecie uczynić. Trwajcie w mojej miłości”. I obiecuje: otrzymacie wszystko, o co poprosicie. Stopień miłości do drugiego człowieka (konkretnego, tego, którego spotykamy w domu, w pracy, na ulicy) pokazuje na ile jesteśmy zakorzenieni w Jezusie. Spróbuj wraz z Jezusem spojrzeć na siebie z tej perspektywy.

Na koniec porozmawiaj z Jezusem o tym wszystkim, co zrodziło się w Twoim sercu pod wpływem dzisiejszej modlitwy. Wypowiedz przed Nim swoje uczucia – radości, pokoju, bezpieczeństwa, ale być może również smutku, obawy czy lęku. Bądź szczery przed Panem. Możesz Mu podziękować za to, co odkryłeś lub poprosić Go o coś, czego bardzo potrzebujesz. Porozmawiaj z Nim przez chwilę serdecznie – jak przyjaciel z przyjacielem. Na zakończenie pomódl się słowami modlitwy „Ojcze nasz”.