Wprowadzenie do modlitwy na niedzielę, 17 listopada, XXXIII zwykła
Tekst: Łk 21, 5 – 19
Poproś dzisiaj Pana o łaskę głębokiej wiary.
1. Świątynia była z zewnątrz piękna i zwracają na to uwagę Jezusowi. Ale On patrzy na coś zupełnie innego. Prowadzi słuchaczy od tego, co zewnętrzne, do wnętrza, do głębi. To, co na zewnątrz ma bowiem ukazywać prawdę o tym, co jest w środku. Tak często jednak to, co zewnętrzne staje się tylko fasadą, maską i zamiast ukazywać piękno wnętrza – ukrywa prawdę. Tak dzieje się, kiedy zakładamy maski, kiedy nawet przed samymi sobą nie umiemy stanąć w prawdzie.
2. Jezus przepowiada wiele trudnych rzeczy. Wiele już dzieje się teraz. Ale nie chodzi tylko o to, co na zewnątrz, lecz – jak wyżej powiedziano – to, co w środku. To wszystko może nas wprowadzać w pewien kryzys. A kryzys sam w sobie jest czymś dobrym, to od nas zależy, jak go przeżyjemy. Kryzys ma często za cel wybić nas z naszego skostnienia, zadufania w sobie czy bronienia jakiegoś status quo. Kryzys to szansa na coś nowego, na świeży powiew Ducha. Ale trzeba przejść przez przeciwności, by w wierności i wytrwałości nabrać nowych sił. W tym ocalimy nasze życie, jak mówi Jezus w ostatnim zdaniu. Jak przeżywasz różne kryzysy? Czy po czasie widzisz ich dobroczynny wpływ na Twoje życie?
3. W tym wszystkim nie chodzi o to, by się lękać, lecz by budować prawdziwą więź z Bogiem. Trzeba Go coraz bardziej poznawać, wsłuchiwać się w Jego słowo, cierpliwie dzień po dniu kroczyć po Jego śladach. W tym jest zawarta pokora i cichość oraz zgoda na to, co niesie życie. Bo kiedy przychodzi kryzys to nie jest to czas na jakieś zmiany. Poważnych zmian się wtedy nie podejmuje. Życie ocalimy przez wytrwałość, a więc trwanie w tym, co do tej pory było. Bo trudno coś zmieniać, kiedy wszystko się wokół wali. Ocalenie życia jest w tym, że będziemy trwali przy Bogu niezależnie od wszystkiego. Na czym opierasz swoje życie i poczucie bezpieczeństwa? Jeśli na czymś, co jest nietrwałe i niewarte tego, to możesz zostać zwiedziony – jak to Jezus dziś zapowiada. Oprzyj się na trwałym fundamencie, a wtedy żaden kryzys – choć nie będzie łatwo go przejść – nie złamie Cię.
Z perspektywy czasu widzę, jak różne trudności w moim życiu stały się dla mnie źródłem wewnętrznej odnowy. Będąc na różnych życiowych zakrętach ufałam Bogu, wiedziałam, że nie nie pozwoli mi zginąć. Co dziwne – łatwiej było mi przejść prze trudności, które były łatwo zauważalne dla mojego otoczenia – jak utrata pracy, mieszkania, bliskich mi osób. Najgorzej było mi przejść kryzys wiary, o którym nikt nie wiedział, poza moimi spowiednikami. Moi znajomi postrzegali mnie jako osobę religijną, co więcej zaangażowaną, a ja w środku miałam pustkę. Wątpiłam we wszystko, byłam nieszczęśliwa. Zaczęłam myśleć, że Boga nie ma, co wiązało się z wnioskiem, że moja egzystencja, wszystko co istnieje, nie ma najmniejszego sensu. Podjęłam jednak decyzję – będę wierna, będę wierzyć, mimo braku wiary. Po dłuższym czasie moich zmagań ze sobą Bóg na nowo rozpalił moją wiarę i miłość. Pozwolił mi odczuć swoją obecność. On był przy mnie przez cały czas, to ja odeszłam.