Mt 8,1-4
W tej modlitwie poproś o łaskę głębokiego zaufania Jezusowi i zdania się na Jego miłość.
1. „Jeśli chcesz…” Trędowaty zbliża się do Jezusa. Staje przed Nim ze świadomością, że jest chory, wyłączony ze społeczności. Podchodzi… i oddaje się w pełni Jezusowi, zdaje się całkowicie na Jego wolę i pragnienie. „Panie, jeśli chcesz możesz mnie oczyścić.” Rozpoznał w Jezusie kogoś nadzwyczajnego, kto dysponuje mocą czynienia cudów, uzdrawiania. Rozpoznaje swój stan. Staje przed Jezusemi innymi słowami mówi to, co On do Ojca: „Bądź wola Twoja”. Kogo ja rozpoznaję w Jezusie? Jaka jest moja postawa wobec Niego – na modlitwie i poza nią? Czy potrafię, czy chcę zaufać Jego pragnieniom wobec mnie?
2. „Chcę, bądź oczyszczony.” Wyobraź sobie spotkanie Jezusa z trędowatym. Wejdź osobiście w tę scenę i przypatruj się, przysłuchuj temu, co się tu wydarza. Zobacz, jak trędowaty otwiera się na Zbawiciela. Przyglądaj się Jezusowi, który mówi mu „Chcę…”. Usłysz te słowa jako skierowane do Ciebie. Z czym chciałbyś stanąć przed Panem? Co Mu powierzyć? Czego pragniesz, aby w Tobie dotknął z miłością, oczyścił, uzdrowił? Pozwól Jezusowi powiedzieć w Twoim sercu o tym, czego chce. Wsłuchaj się w Niego…
P. Ksawery, bardzo dziękuję za piękne świadectwo! Niech Bóg Panu i całej rodzinie błogosławi każdego dnia.
Droga Pani Doroto,
Bardzo serdecznie dziękuję. Dedykuję Pani dzisiejszą medytację.
Moje liczne choroby przewlekłe na tyle mnie polubiły, że nie odstępują mnie od lat młodości. Doszedłem z nimi do późnego wieku mego żywota i już je – o czym dalej – jakoś na swój sposób jeśli nie polubiłem, to oswoiłem.
Za młodu polegałem na lekarzach, pielęgniarkach, zielarzach, lekach, terapiach i na wiernym wsparciu mojej matki a potem żony i dzieci.
Dopiero po latach poprosiłem o wsparcie ukrzyżowanego Chrystusa. A stało się to za sprawą Kapelana szpitalnego, który podczas mojej dwutygodniowej bytności zajął się mną jak przystało na Dobrego Pasterza – jak zagubioną owcą.
Znałem tylko kilka wersetów ” Aniele Boży Stróżu Mój…” (piękne modlitwy – niektóre nawet po łacinie – które znałem z przedsoborowej ministrantury, a której zwieńczeniem było bierzmowanie – czyli, w moim przypadku, sakrament pożegnania z Kościołem – otóż te modlitwy odkopywałem z pamięci wraz z moim Kapelanem). Codziennie przed obchodem schodziłem do kaplicy na mszę albo później na modlitwę ze starym jak doczesny świat, rozsypującym się, zaczytanym na śmierć modlitewnikiem „do użytku w kaplicy”. Chyba rozbiłem z niego dobry użytek.
Po kilku dniach – sam z siebie, bez żadnych sugestii kapelana – poprosiłem o spowiedź, która przekształciła się w mój godzinny monolog. Potem codziennie przystępowałem do komunii.
I tak skończyły się moje choroby, a zaczął się mozolny – ale i szczęśliwy często – trud niesienia krzyża. Tak to określi Kapelan, ale ja zrozumiałem to w pełni dopiero po miesiącach, kiedy nadeszła Wielkanoc. Wtedy wlały się we mnie – chyba za sprawą Ducha Świętego uproszonego za mnie przez Kapelana – radosne, szczęśliwe, duchowe wspomnienia z wieloletniego ministrantowania, kiedy to gorąca wiara oświetlała wszystkie moje dni.
Powoli zaczęło odchodzić ode mnie przygnębienie spowodowane ciągłą chorobową niemocą. Powoli odzyskiwałem spokój i pogodę ducha.
A przez to – powoli moje liczne dolegliwości zaczęły łagodnieć.
Powoli, ciężką pracą, moją i Kapelana – z którym długo utrzymywałem bliski kontakt – rozpoczynałem nową erę mojego chorowania. Erę z Dobrą Nowiną, która była dla mnie nowiną rozjaśniającą mroki mojego bólu.
Z Dobrą Nowiną powracałem stopniowo na swoje miejsce w Kościele, które od „pożegnalnego” bierzmowania wciąż było wolne i czekało na mnie. Nie umiem słowami wyrazić Bogu mojej wdzięczności…
Dziś leczenie zostawiam lekarzom, ale zdrowienie powierzam Chrystusowi i jego Matce.
Ksawery A.I.
Panie jeśli chcesz, to wszystko możesz. Możesz uzdrowić trędowatego z jego choroby, możesz dzień po dniu uzdrawiać mnie i moich bliskich, znajomych a także nieprzyjaciół. Ty wszystko możesz. Panie wchodź w nasze życie i uzdrawiaj je.
Każdego dnia rano, proszę Cię Panie, abyś oczyszczał wszystkie moje myśli, pragnienia, aby były skierowane, ku Twojej większej Chwale. Proszę również, abyś odkrywał mój trąd, to czego ja nie dostrzegam we mnie i uzdrawiał i przemieniał. Tobie zawierzam moje życie i życie mojej rodziny, bliskich i tych, których stawiasz na mojej drodze, dotykaj nas Swoją Miłością i przemieniaj. Pragnę tak jak słowa pieśni :
„Otwórz me oczy o Panie
Otwórz me oczy i serce
chcę widzieć Ciebie!”