Tekst: Łk 10, 25 – 37

Poproś dziś Pana o łaskę przyjęcia miłości od Boga i kochania wszystkich tak, jak sam chciałbyś być kochany.

1.   Przykazanie miłości, na które Jezus zwraca dziś uwagę uczonemu w Prawie, nie jest czymś zewnętrznym, narzuconym nam jako prawo. Ono jest łaską i bierze się stąd, że to Bóg pierwszy nas umiłował – do szaleństwa krzyża. Aby osiągnąć życie wieczne nie trzeba niczego zdobywać, lecz… zacząć nim po prostu żyć. A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa (J 17, 3). Znać Boga zaś to nic innego, jak kochać, bo Bóg jest miłością (1 J 4, 8. 16). Wypełnienie przykazania miłości to nic innego jak moja wdzięczność i odpowiedź na to, co jako pierwszy otrzymałem od Boga.

2.   To przykazanie składa się jakby z dwóch części. Mówi o miłości Boga oraz miłości bliźniego jak siebie samego. Ale co tak naprawdę oznacza kochać bliźniego jak siebie samego? Przecież jest tylu ludzi, którzy siebie samych nie kochają, nie cierpią siebie, a wręcz nienawidzą. Czy wtedy to przykazanie ich nie dotyczy? Albo może ich miłość ma być taka koślawa? Z pomocą przychodzi nam przypowieść, za pomocą której Jezus ilustruje ten problem. Okazuje się bowiem, że i uczony w Piśmie ma podobne wątpliwości.

3.   Ta przypowieść jest również o Tobie. Zawsze tak jest, kiedy w Piśmie Świętym jest mowa o „pewnym człowieku”. Możesz więc wstawić tam swoje imię. Wczuj się w jego sytuację. De facto tak czasem jesteśmy potraktowani przez innych ludzi, przez życie. Czujemy się wtedy jak pobici, obdarci (z naszego dobrego imienia, godności, wartości) i zostawieni na wpół żywi. Zobacz jak reagują na tę sytuację osoby przechodzące. Jest kapłan, jest lewita, być może było więcej osób. Jak chciałbyś być wtedy potraktowany? Czego oczekiwałbyś od innych w takiej sytuacji? A może coś podobnego Cię spotkało? Czy doświadczyłeś pomocy? Czy takiej, jakiej oczekiwałeś?

4.   Dopiero nieznany mu samarytanin, ktoś obcy – pomógł. Zrobił to, co było konieczne, by ów człowiek przeżył i wydobrzał. Pomyśl o sobie, jak jesteś opatrywany i zawożony w bezpieczne miejsce. Jak się z tym czujesz? Dla Jezusa na tym właśnie polega miłość bliźniego jak siebie samego. Chodzi w niej o to, by kochać bliźniego (kimkolwiek by był, nawet obcym Ci człowiekiem) tak, jak sam chciałbyś być kochany. By pomóc drugiemu dokładnie tak samo, jak chciałbyś, by i Tobie udzielono pomocy. Proste? Tak, ale bardzo trudne. Bo podobnie jak ów uczony w Piśmie, dzielimy ludzi na tych, którym chętnie byśmy pomogli i tych, których byśmy z tego przykazania wykluczyli. A dla Jezusa nie ma tu wyjątków i to do tego stopnia, że na innym miejscu powie, byśmy kochali nawet nieprzyjaciół. Bo przyjaciół łatwo się kocha i łatwo od nich spodziewać się dobra i pomocy. Prawdziwe wyżyny człowieczeństwa i chrześcijaństwa zaczynają się wtedy, kiedy to samo potrafię zrobić wobec osoby mi wrogiej. Poproś dziś Pana o to, byś umiał taką miłość przyjmować i byś umiał tak właśnie kochać – choćbyś miał się tego uczyć całe życie.