Wprowadzenie do modlitwy na środę, 5 lutego.

Tekst: Mk 6, 1-6

Prośba: o łaskę spotkania z Jezusem w swoim sercu. 

1.Rodzinne miasto. Jezus odwiedza dziś z uczniami Nazaret. W Jego czasach tak na prawdę była to wioska, mogąca liczyć do 500 mieszkańców. Nie miała ona wtedy większego znaczenia. Wręcz przeciwnie… kojarzyła się negatywnie, co wiemy od Natanaela: „Czyż może być co dobrego z Nazaretu?” (J 1,46). Dla Jezusa jednak Nazaret przez około trzydzieści lat był całym światem. Wyrósł w nim, zdobywał doświadczenie, miał tam bliskich. I choć zamieszkał w Kafarnaum, odwiedzał to miejsce. Ja też mam swoje rodzinne miasto. Miejsce z którego wyszłam na świat, a może nadal w nim jestem. Miejsce rodzinne, ciepłe i bliskie. Jak o nim myślę? Czy do niego wracam? Czy potrzebuję je opuścić? Czym ono dla mnie jest? Dlaczego jest dla mnie ważne?

2.Powątpiewali o Nim. Jezus wyszedł z Nazaretu jako cieśla, rzemieślnik, a wraca jako mistrz duchowości, nauczyciel, potwierdzający Swoją naukę wielkimi znakami. W tekście greckim reakcja jego ziomków na niego jest określona jako zgorszenie, zrażenie się do niego, eskandalizonto.  Innymi słowy, pojawienie się Jezusa w Nazarecie wywołuje skandal. Skoro On budził takie reakcje w ludziach, którzy wydawałoby się, znają go najlepiej, to co dopiero ja… Bardzo chciałabym, żeby wszyscy mnie lubili, przyjmowali taką, jaką jestem, żeby rozumieli moje intencje i uznawali rację. Ale to niemożliwe. W wielu osobach wzbudzam trudne emocje, jestem dla nich ciężarem, irytuję, oburzam, gorszę. Jak sobie z tym radzę? Jak mogę w takich doświadczeniach zbliżać się do Jezusa?

3.Tylko w swojej ojczyźnie… Poza rodzinnym miastem, wioską, mam też swoją wewnętrzną ojczyznę, swój duchowy Nazaret. To mogą być takie miejsca we mnie, na które inni nie zwróciliby uwagi, ale dla mnie są cenne. Z jednej strony ja sama jestem często dla siebie najgorszym krytykiem, niedowiarkiem, oskarżycielem. Ale też tylko w swoim wnętrzu, blisko siebie mogę odpocząć, nabrać sił, odnaleźć siebie na nowo. Co jakiś czas potrzebuję „wrócić do siebie”. Czy mam na to jakiś sprawdzony sposób? Co pomaga mi spotkać się ze sobą? Jakim tonem mówię do siebie? Czy potrafię okazać sobie sama wsparcie? Spotkam się dziś z Jezusem w moim Nazarecie…