Wprowadzenie do modlitwy na XXXII Niedzielę zwykłą, 9 listopada, Rocznica poświęcenia Bazyliki Laterańskiej
Tekst: 1 Kor 3, 9b-11. 16-17
Prośba: o łaskę duchowego wzrastania w Panu.
1. Jesteśmy uprawną rolą i budowlą. Ani rola sama siebie nie uprawia, ani budowla nie wznosi samej siebie. Zawsze jest Ktoś, kto uprawia i kto buduje. Jest Rolnik i jest Budowniczy. Uświadom sobie, że to Bóg sprawia w Tobie to wszystko. Twoim fundamentem jest Chrystus. Ziarnem, które jest wrzucone w Twoje serce jest Słowo. Masz pozwolić, by Cię budowano (można strajkować i blokować budowę), masz pozwolić stać się żyzną glebą, którą dotknął pług, przeorał i przygotował na wielki plon. Popatrz na Boga jako Kogoś aktywnego, działającego, czynnego w Twoim życiu. Zobacz również i mocno to sobie uświadom, że Twoja rola jest bardziej „bierna” aniżeli czynna. Masz pozwolić i nie stawiać Bogu oporu.
2. Jesteśmy świątynią Boga i Duch Boży mieszka w nas. Boga nie należy szukać na zewnątrz siebie. On mieszka w nas. Jest bliżej nas, niż nam się wydaje. Cisza jest naturalnym „miejscem”, w którym możemy Go usłyszeć, doświadczyć, spotkać. Bo cisza pozwala nam zejść w głębiny naszego serca, gdzie Bóg mieszka. Uświadom sobie ten fakt, że Bóg w Tobie zamieszkuje i jest z Tobą, dokądkolwiek idziesz: w domu, pracy, wypoczynku, relacjach. Nie ma żadnego dualizmu w świecie ani podziału na to, co święte i nieświęte, na to co sacrum czy profanum – Bóg mieszka w nas i przenika każdą sferę życia, każdą dziedzinę. On podtrzymuje nasze życie i jest Duszą naszej duszy. Jest Duchem naszego ducha.
3. Paweł przestrzega przed tym, byśmy nie zniszczyli w nas świątyni Boga. Trochę jakby mówił, że jest w nas taka część, która nie należy do nas. Skoro Bóg tam zamieszkuje to znaczy, że On jest Właścicielem tego mieszkania. Jest to wezwanie, by dbać o siebie, by rozwijać się duchowo. Paweł mówi też bardzo ważne słowa, że świątynia Boga jest święta i my nią jesteśmy. To znaczy, że jesteśmy święci – nie sami z siebie, lecz dlatego, że mieszka w nas święty Bóg. Dlatego pierwsi chrześcijanie nazywali siebie świętymi i tak się pozdrawiali. Myśmy to zatracili i jesteśmy skłonni widzieć siebie bardziej w czarnych barwach, czy wręcz poniżać samych siebie, aniżeli jako ludzi świętych, w których zamieszkuje Bóg. Pozwól dzisiaj, by ta myśl drążyła Twoje serce i dawała Ci pokój oraz radość. Z tego, że Pan jest ciągle blisko Ciebie i nie ma takiej chwili, w której by Go nie było przy Tobie.
dziękuję szczególnie za dzisiejszą medytację …..
za uświadomienie kolejny juz raz , że Bóg mieszka we mnie….
i że znaleźć go mogę i wysłuchać tego co chce on mi powiedzieć w głębokiej ciszy, bo tam jest moje z Nim spotkanie…..
za świadomość, że moje ciało nie jest tylko moja własnością…..ale darem Jego łaski dzięki któremu mam poznawac świat Boga we mnie i na zewnątrz mnie
Przyszłam na świat jako świątynia Boża,( czysta karta) i zaczyna się wznoszenie świątyni. Jako dziecko nie bardzo mam wpływ na to co w moim sercu się pojawia. Pierwsze lata mojego życia to budowanie świątyni przez rodziców. Jak wiele od nich zależy. W książce „Jak kochać i być kochanym” Johna Powella pisze, że:
” Wszystko zaczyna się w dwóch pierwszych, najważniejszych latach życia. Dziecko wkracza w świat, niczym żywe pytanie poszukujące odpowiedzi: Kim jestem? Co jestem wart? Na czym polega życie? Kim powinienem być i co czynić? ….. Jeżeli dziecko otrzymuje obfitość uczuć, pieszczot, pocałunków, uśmiechu i ciepła, to słyszy optymistyczne i radosne odpowiedzi na swoje pytania… Zaczyna pojmować to, czego zrozumienia potrzebuje najbardziej: Można mnie pokochać! Nie muszę być nikim innym, jak tylko sobą. Jestem wartością samą w sobie.”
Czy zawsze dostajemy takie informacje od rodziców? Ale trudno mieć do rodziców teraz jakieś pretensje. Ważne jest co teraz robię ze swoim życiem. Nigdy nie usłyszałam od moich rodziców słowa, ze mnie kochają, myślę, że to dla nich było normalne, oczywiste. Ale w sercu była wielka tęsknota aby poczuć się kochanym. Na początku krocząc drogą po swojemu, szukałam tej miłości w niewłaściwych miejscach, myślałam, że szczęście zależy od innych osób, od tego kim jestem, co posiadam i gdzie w jakim środowisku żyję. Kiedy otwarłam moje serce, Bóg powywracał w mojej świątyni to wszystko, zaczął porządkować, a ja czuję ogromna wdzięczność, że uzdrawia i przemienia moją świątynię. Mam czwórkę dzieci i jedno które urodziłam w trakcie uzdrawiania mnie przez Pana. Widzę ogromną różnicę miedzy dziećmi, które wychowywałam przed nawróceniem i tym które wychowywałam po nawróceniu. Jaka różnica, kiedy moje ostatnie dziecko doświadcza tej miłości, kiedy nigdy nie odszedł zbyty, bez odpowiedzi gdy jej poszukiwał, gdy otrzymał wolność w dokonywaniu wyborów, gdy słowo „kocham Cię” było jak chleb powszedni. Jest otwarty, nie lęka się tego co go czeka, przyjmuje porażki i wie gdzie i skąd pochodzi siła i moc. Ja natomiast cały czas się uczę, i przekazuję moje światełko, którym mnie obdarza Bóg dalej, moim bliskim i tym, których stawia mi na drodze.
Panie proszę Cię o łaskę duchowego wzrastania w Panu, o otwieranie się mojego serca każdego dnia na Twoje Słowo, na Twojego Bożego Ducha.
JEZU UFAM TOBIE!