Wprowadzenie do modlitwy na sobotę, 13 września
Tekst: Łk 6, 43 – 49
Prośba: o łaskę wydania dobrego owocu w życiu.
1. Wszystko w życiu duchowym poznaje się po owocu. A na owoc trzeba czekać. Jeśli ktoś nie respektuje praw wzrostu, nie respektuje procesu, który się w człowieku dokonuje, to zawsze będzie sądził po pozorach, a nie owocach. Porównanie człowieka do drzewa owocowego jest bardzo trafne. Jego korzeni nie widzimy. Nie znamy również początków każdego człowieka, jego „korzeni”. Widzimy często pień, gałęzie i liście. Pień jest twardy, poorany bruzdami. Taki też czasem jest człowiek. Jednak często tylko na tym się zatrzymujemy i po tym sądzimy drzewo/człowieka. Tymczasem trzeba zaczekać na owoce, na które może jeszcze nie czas. I to nie tylko u innych ludzi. Przede wszystkim u siebie. Zbyt często chcielibyśmy tak od razu być doskonali, dobrzy i pełni miłości. Pozwól sobie na wzrost, powolny wzrost każdego dnia. Miej dla siebie cierpliwość.
2. To, co najważniejsze w człowieku jest ukryte w jego sercu. Tego również na zewnątrz nie widać i jest duże prawdopodobieństwo, że w osądzie bliźniego się pomylisz. Ale nie zawsze. Z obfitości serca mówią usta – mówi Jezus. Oznacza to, że w wielu momentach jest widzialne na zewnątrz to, co jest w sercu człowieka. Ciekawe, że Jezus mówi o ustach i mówieniu. To tak, jakby chciał powiedzieć, że to, co masz w sercu, zostanie „zdradzone”, wypowiedziane przez usta. Pomyśl o swojej mowie i o tym, czy ona buduje bliźnich, czy też bardziej ich rani i szkodzi im.
3. Na czym budujesz swoje życie, czy na solidnym fundamencie, czy na piachu? To nie zależy od słuchania Jezusa – Słowa. To zależy od posłuszeństwa Słowu, czyli wypełniania tego, co głosi. Ale nie chodzi o wypełnianie przykazań „co do joty”. To Jezus jest nauką, którą głosi. On jest Słowem. On Bogiem. Chodzi o relacje z Nim, bliskość i trwanie w Jego miłości. Chodzi o to, by całe życie człowieka było przesiąknięte Ewangelią, by człowiek nią oddychał, nią mówił, nią dotykał innych. Fundamentem jest Chrystus, którym chrześcijanin ma żyć. Czy tak jest w Twoim życiu?
Wczoraj byłam na uroczystości jubileuszowej 35 lecia małżeństwa. Była msza św, piękne słowa kapłana i uroczystość weselna z orkiestrą. W pewnym momencie włączyło mi się oceniania czy to jubilatów, czy też gości czy też różnych sytuacji. W sercu tego nie chciałam i nie pragnęłam tego i kiedy zdałam sobie z tego sprawę, było mi wstyd. A przecież „Nie znamy również początków każdego człowieka, jego „korzeni” by móc ich oceniać.
Ile rzeczy jest we mnie jeszcze do przemiany ile do uzdrowienia?! Panie proszę Cię, działaj i przemieniaj moje serce, moje pragnienia i marzenia aby wszystko co czynię i myślę, było ku większej chwale Twojego Boskiego Majestatu, proszę o łaskę wydania dobrego owocu w życiu. JEZU UFAM TOBIE!
Tak jak w Ps 1: „wydaje owoc w swoim czasie”. Mój sposób patrzenia na swój wzrost odwróciły słowa pewnego rabina, że każda micwa jest na wagę złota. Tak, wiele jeszcze nie wypełniam, ale tylko „jeszcze nie”, a te, które wypełniam są na wagę złota. Pamiętam, jak się kiedyś cieszyliśmy, obserwując każdego dnia, jak rosła rzeżucha przed Wielkanocą. Każdy dzień był wielką niespodzianką, że najpierw pękają nasionka, potem coś już widać, potem zaczyna rosnąć. Rzeczywiście „zbyt często chcielibyśmy tak od razu być doskonali, dobrzy i pełni miłości. Pozwól sobie na wzrost, powolny wzrost każdego dnia. Miej dla siebie cierpliwość”.