Tekst: Mt 9,1-8
Prośba: o łaskę zgody na działanie Boga w moim życiu.
1. Paraliż. Przed naszymi oczami ukazuje się człowiek, który nie może się poruszać, jest uzależniony od pomocy innych. Może jest tak, że nie zawsze jest przy nim ktoś, kto może mu pomóc. Może nie potrafi poprosić o pomoc, kiedy tego potrzebuje. Chciałby być niezależny, ale… My też często chcielibyśmy być samowystarczalni, ale gdzie wtedy jest miejsce dla Boga? I czasami Bóg dopuszcza różnego rodzaju paraliże, także ten duchowy paraliż grzechem. Wszystko po to, by sprawić, że pozwolimy sobie na bycie zależnymi od Niego.
2. Bardzo interesujące są ostatnie zdania dzisiejszej Ewangelii. Ludzi ogarnia lęk, wielbią Boga, ale nie do końca wierzą, że Jezus jest Jego Synem. Popatrz na swoje lęki. Czego boisz się dziś najbardziej? Przypomnij sobie jakieś mocne, głębokie działanie Boga w Twoim życiu, które mógłbyś określić jako cudowne. Co wtedy czułeś? Jaka wtedy była Twoja wiara? Kim wtedy był dla Ciebie Jezus? A kim jest dziś?
Dramatis personae tej sceny są, poza Jezusem: paralityk, wolontariusze, którzy go przynieśli, tłum gapiów i obserwatorzy faryzeusze.
Próbuję wcielić się w role tych czterech – paralityka, wolontariusz, widza i faryzeusza. W każdą po kolei i w każdą z osobna, by zrozumieć ich zachowania, ich wolę, ich sposób myślenia, ich emocje, by z nimi współ-czuć i współ-myśleć.
Z żadną nie umiem się zidentyfikować całkowicie, ale mam w sobie coś z każdej z nich – chwyta mnie paraliż, bywam wolontariuszem, przystaję czasem do grupy gapiów i bywam nieżyczliwym obserwatorem. Nikt z nich ani ja nie jesteśmy bez grzechu.
Chciałbym bardzo móc na całą te sytuację spojrzeć oczami i sercem . Przypuszczam, że Jezus dałby każdemu szansę, tak jak odpuścił grzechy paralitykowi z nadzieją, że powróci do życia bez grzechu.
I mnie chyba również dałby tę szansę, gdybym się wtedy znalazł w Beer-Szebie, tak jak Pan mój daje mi tę szansę w każdej godzinie każdego dnia. Nie chciałbym uronić żadnej z tych szans, ale wiem, że to niemożliwe…
Ksawery A.I.
Bóg najpierw uzdrawia duszę potem ciało. Jak często koncentrujemy się na ciele i chcemy już teraz od razu uzdrowienia. A okazuje się – nie tak szybko. Najpierw trzeba uzdrowić duszę. Może zapomnielibyśmy o duszy , gdyby już ciało było zdrowe?
Panie Ty wiesz co jest dla mnie najlepsze w danej chwili. I chociaż czasami nie zgadzam się z tym jaka jest kolejność mojego uzdrawiania wybacz mi Panie i niech się dzieje Twoja wola , a nie moja. Amen.
Parę lat temu, otrzymałam w prezencie imieninowym „Kurs Filip” organizowany przez Szkołę Nowej Ewangelizacji w Poznaniu. Wówczas nie uczestniczyłam, ani nie znałam co to znaczy być we wspólnocie. Obawy były ogromne i był to mój pierwszy wyjazd z domu samodzielnie (tak dla siebie). Nie potrafiłam posługiwać się Biblią i wstydziłam się tego, ale Bóg przełamał wszelkie obawy i pojechałam. Kurs trwał od piątku do niedzieli. W sobotę mieliśmy mszę św. z modlitwą do Ducha św. To czego Bóg dokonywał w moim sercu trudno opisać, chaos, łzy, nie wiedziałam co się ze mną dzieje, ale w sobotę obudziłam się i czułam, że jestem inna, tak jakbym otrzymała nowe życie (dziś ten kurs ma nazwę „Nowe Życie”). To było CUDOWNE spotkanie z JEZUSEM, kochającym, działającym, a nade wszystko przebaczającym i uzdrawiającym. Z martwej wiary w moim sercu, Bóg przemienił w żywą wiarę. Dzisiaj wiem, że chcę powiedzieć i tak żyć jak powiedział św. Paweł
„Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie.” DZIĘKUJĘ CI JEZU!