Wprowadzenie do modlitwy na 12 stycznia, Niedziela Chrztu Pańskiego
Tekst: Mt 3, 13 – 17
Poproś dziś Pana o łaskę głębokiej zażyłości z Nim, odczucia, że jesteś Jego Synem/Córką.
1. Jezus przychodzi nad Jordan by przyjąć chrzest. Wyobraź sobie tę scenę. Popatrz, jak wyglądała rzeka, spójrz na Jana Chrzciciela, na tłum, który stał w pobliżu. Jezus nie musiał tego czynić. Zanurza się jednak w tę rzekę, do której wchodzili grzesznicy wyznając swój grzech. W jakiś sposób bierze go na siebie, by potem ponieść na drzewo krzyża.
2. Tuż po chrzcie Jezus słyszy słowa, iż jest umiłowanym Synem Ojca. Choć zanurzył się w rzece grzechu – można by tak powiedzieć, to jednak Ojciec Go potwierdza. Jak czujesz się po grzechu? Czy masz poczucie, że mimo wszystko nadal jesteś dzieckiem Boga? Czy też może poniżasz samego siebie i próbujesz siebie ukarać za to, co zrobiłeś (choć Bóg Ciebie nie karze)? Czy potępiasz siebie, podczas gdy Ojciec Ciebie nie potępia? Czy przypadkiem nie chcesz być w tym lepszy od samego Boga, który Ci wybacza, a Ty sam sobie tego nie czynisz?
3. Ludzie w Jordanie wypowiadali swoje grzechy, zostawiali je tam i rozpoczynali nowe życie. Jezus przyszedł, by grzeszników – a więc również Ciebie, wydobyć z rzeki grzechu, wziąć za rękę i zaprowadzić do Ojca. Bo tam jest nasze miejsce. Jego misja jest jasna i wyraźna – zapewnić nas na nowo, że jesteśmy umiłowanymi Synami i Córkami Ojca. Zapewnić nas, że grzech, choć zabija nas – jest pokonany przez Niego, Zbawiciela świata. Trwając dziś na modlitwie uświadom sobie to, co czyni dla Ciebie Jezus. Poproś Go o łaskę bliskości z Nim, przytulenia i doświadczenie bycia umiłowanym przez Ojca.
Po popełnieniu grzechu odczuwam taki „skurcz” o którym mówił swego czasu w rekolekcjach o. Piotr Rostworowski EC, boję się Boga i uciekam przed nim.
„Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”
Jestem Panie Twoją córką. Ukochaną córką. Tak często dajesz mi to odczuć i tak często w to…wątpię. Brak mi wiary, brak zaufania, miłości, która zabiera lęk, myślę tak bardzo po ludzku, że skoro tak bardzo się boję, to nie ma Ciebie przy mnie, bo nie jestem Ciebie godna. Ale Ty jesteś. Nie zawsze w taki sposób, który mogę odczuć, ale jesteś. Prowadzisz mnie, kształtujesz moje serce, oczyszczasz, jak oczyszczały grzeszników wody Jordanu, bym mogła stać się podobną do Ciebie.
Bardzo pomaga mi świadomość, że Apostołowie, których sam Jezus wybrał, byli słabymi i grzesznymi ludźmi, że mimo to iż widzieli cuda, których dokonywał Jezus, błądzili. Pomaga mi to zrozumieć, że Bóg nie przychodzi do zdrowych ale do chorych i grzesznych. Czuję bliskość Jezusa, czuję że jest przy mnie, że mnie prowadzi, szczególnie w tych trudnych doświadczeniach. Panie TY „Nie złamiesz trzciny nadłamanej, nie zagasisz knotka o nikłym płomyku.” dlatego tylko z Tobą pragnę iść przez życie, drogą Prawdy i Miłości do wieczności.
Po popełnieniu grzechu jest mi ciężko, bo czuję się wtedy jak zdrajca, który wbija nóż w plecy przyjacielowi. Po uświadomieniu sobie swojej niewierności żałuję i dążę do jak najszybszego pojednania. Niektórych grzechów, zwłaszcza zaniedbań, nie mogłam wybaczyć sobie przez długi czas, gdyż ich skutki były lub są widoczne na co dzień. Jedynie świadomość, że Bóg mi wybaczył, pozwoliła mi z czasem wybaczyć samej sobie.
Po grzechu czuję się tak, jak po zatruciu pokarmowym, które wymaga medykamentu.
A odpowiedzią na mój grzech jest Chrystus, który patrzy mi w oczy i wyciąga dłoń z duchowym medykamentem.
Bywa jednak, że nie patrzę mu w oczy i szukam różnych usprawiedliwień.
Panie, weź mnie za rękę i nie pozwól mi brnąć dalej.