Wprowadzenie do modlitwy na środę, 23 maja
Tekst: Jk 4, 13-17 oraz Mk 9, 38-40
Prośba: o łaskę pokory i życie świadomością „teraz”.
1. Przygotowując się do tej modlitwy przeczytaj oba bardzo krótkie teksty dzisiejszej liturgii. Czy mają ze sobą coś wspólnego? Jakub pisze najpierw o życiu, które dzieje się „teraz” oraz tym, co czasem przeżywamy tylko w głowie jako „przyszłość”. Planowanie przyszłości nie jest niczym złym, wręcz przeciwnie, między innymi dzięki temu człowiek staje się odpowiedzialny. Czym innym jest jednak planować przyszłość, a czym innym jest żyć przyszłością, jakby to było „teraz”. Życie świadomością „teraz” pozwala chwytać i przeżywać rzeczywistość taką, jaka ona jest, a nie jaką chcielibyśmy, by była lub wręcz jaka nie jest. A przecież w tym, co „jest” przebywa Ten, który JEST – Bóg. To tutaj właśnie, w rzeczywistości przeżywanej obecnie, możemy się z Nim spotykać. To „teraz” On działa na rzecz człowieka, podtrzymując jego życie. Wszak w Nim, jak pisze św. Paweł, „żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”. Czy w taki sposób starasz się przeżywać codzienność? Czy w taki sposób patrzysz na siebie, bliźniego i świat wokół Ciebie?
2. Ciekawym jest stwierdzenie Jakuba, że teraz chełpicie się w swej wyniosłości. Życie planami na przyszłość jawi się jako wyniosłość. W ewangelii, z kolei, można by powiedzieć, że uczniowie przez to, iż zabraniają innym robić coś w imię Jezusa, też chełpią się wyniosłością, że przynależą do Jezusa i to czyni ich „lepszymi” od tych, którzy z nimi nie chodzą. Bo na swoje uzasadnienie nie mają innego argumentu jak ten, że ktoś „nie chodzi z nami”. Dziś, gdy wiele mówi się o wykluczaniu ludzi, a czasem całych grup społecznych – w tej ewangelii mamy wręcz klasyczny obraz wykluczenia. Jezus nie zgadza się na to i pokazuje, że z nami jest każdy, kto działa w imię Jezusa, a nie kto „zapisał się i dostał legitymację”. Pycha w każdym wypadku wyklucza ludzi, uważając, że z jakiegoś powodu „są gorsi” albo „nie warci”, czyni podziały i jednych stawia ponad innymi. Buduje podziały i osamotnienie, bo przecież tylko „my” (lub też „ja”) zrobimy to dobrze, na tym się znamy, jesteśmy wtajemniczeni, itd. Popatrz w świetle dzisiejszych tekstów, jak przeżywasz relacje z bliźnimi. Czy sytuujesz siebie w grupie z wszystkimi ludźmi, kochanymi i zarazem słabymi i grzesznymi? Czy może od kogoś czujesz się „lepszy”? Gdzie w tym wszystkim widzisz Boga?
Najtrudniej czuć się „w grupie” z wszystkimi ludźmi. Co to za grupa, która nie wyklucza? Cała nasza wiedza, zarówno z , bezpośredniego przeżywania, jak i z usystematyzowanych naukowych obserwacji, mówi, że definicją grupy jest nie-zawieranie w sobie wszystkich ludzi. To kolejny Boży paradoks, który by trzeba przyjąć, zamiast się z nim zmagać? A może powinnam się z nim zmagać, jak Jakub – nawet ryzykując przetrącenie biodra? Utykając, może bym lepiej pojęła sens „grupy która nie wyklucza”. Rzecz w tym, że nie pragnę okaleczenia – choćby zawierało zalążek uzdrowienia. Nadal się więc zmagam. Ta medytacja nie przyniosłaby rozwiązań – ale… utkwiło w pamięci ostatnie zdanie z Listu Jakuba, która może być kluczowe: „kto zaś umie dobrze czynić, a nie czyni, ten grzeszy”. Wróciłam do JEST, w którym zawiera się konkretne działanie, które powinno być realizowaniem potencjału do czynienia dobra. W tym proszę o wsparcie.