Wprowadzenie do modlitwy i refleksji na Niedzielę Przemienienia Pańskiego, 6 sierpnia

Od serca do Serca

Rekolekcje (nie tylko) dla Mam

SERCE JEZUSA, W KTÓRYM SOBIE OJCIEC BARDZO UPODOBAŁ

MODLITWA:

Tekst: Mt 17,1-9 Przemienienie / tekst pomocniczy: Mt 3, 13-17

Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego, Jana, zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: Twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”. Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie”. Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli. A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: „Wstańcie, nie lękajcie się”. Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im mówiąc: „Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie”.

Na początku modlitwy zrób znak krzyża i poproś Boga o łaskę, by wszystkie Twoje intencje, czyny i działania (myśli, pragnienia), były w sposób czysty uporządkowane i skierowane ku Bogu, czyli ku Miłości.

Przeczytaj jeszcze raz dzisiejszy tekst i wyobraź sobie tę scenę. Zobacz Jezusa, który wraz z trzema uczniami wchodzi na górę. Popatrz na to, co się tam dzieje. Wsłuchaj się w słowa, które padają a także co robią Jezus czy uczniowie.

Poproś teraz o konkretną łaskę tej modlitwy: o pozwolenie Bogu na przemianę swojego serca z kamiennego na serce z ciała.

Popatrz na Jezusa i na Jego przemianę. Ona nie jest zarezerwowana tylko dla Niego. W nas również ma się dokonać przemiana, kiedy podobnie jak On, staniemy się światłem, albo bardziej – będziemy przepuszczać Jego światło. Mówiąc inaczej, będziemy kochać tak, jak On. Powoli się to już w nas dokonuje, kiedy pozwalamy Bogu wymieniać nasze serce kamienne, twarde, na serce z ciała, serce naprawdę kochające. Ten proces rozpoczyna się od przyjęcia, że jestem Jego dzieckiem. Wsłuchaj się w słowa, jakie słyszy dzisiaj Jezus: Ty jesteś mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie…”. Podobne słowa padają podczas chrztu Jezusa. One są skierowane również do Ciebie. Zatrzymaj się przez chwilę nad nimi. Czy masz to poczucie, że dotyczą także Ciebie? Zobacz, że ostatecznie czuć możemy wiele rzeczy, albo też nie czuć. Nie o uczucia tutaj chodzi, lecz o przyjęcie tych słów jako faktu, o uświadomienie go sobie i życie tym faktem. Serce kamienne to takie, które tego faktu nie dopuszcza do siebie. Odczucie go może przyjść później, lecz najpierw potrzebuję zgodzić się, że tak jest.

Na chwilkę zerknij do tekstu chrztu Jezusa, w którym padają te same słowa. W jakim kontekście? Jezus wszedł do wody, do której wcześniej wchodzili ludzie, wyznając tam swoje grzechy – niejako „wrzucając” je do tej wody. Wychodzili z niej pozostawiwszy tam swoje grzechy. Jezus wchodzi do wody, a ponieważ nie miał grzechu, to jakby bierze te ludzkie grzechy na siebie. Grzech brudzi, plami człowieka, czyni go szpetnym (obrazowo tak to możemy przedstawić). I do takiego Jezusa, który właśnie wyszedł z wody, „oblepiony” ludzkim grzechem, Ojciec mówi: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie. Rozumiesz teraz te słowa bardziej? Do Ciebie też tak mówi i to nie wtedy, kiedy Ty czujesz się „czysty”, albo „godny”, ale wtedy, kiedy przyjmujesz fakt Jego miłości i Jego upodobania w Tobie. Nawet, gdy oblepiają Cię grzechy. Bóg bowiem odrzuca grzech, ale przygarnia grzesznika, który przecież jest Jego dzieckiem. Wsłuchuj się na tej modlitwie w te słowa, które Ojciec wypowiada do Syna, wypowiada również do Ciebie. Jesteś w sercu Jezusa zawsze, dlatego słowa litanii bardzo z tym korespondują: Serce Jezusa, w którym sobie Ojciec bardzo upodobał. Zgoda na to, że jesteś upodobaniem Boga oznacza, że zaczynasz w ten sposób żyć, podejmować takie, a nie inne wybory, decyzje – zarówno te małe, codzienne, jak i te wielkie. To działanie w zgodzie z miłością, którą nieustannie jesteś kochana/y. Czy wierzysz w to? Czy to przyjmujesz? Czy chcesz tak właśnie żyć?

Na koniec modlitwy porozmawiaj o tym wszystkim z Jezusem i wypowiedz przed Nim to, co teraz czujesz lub decyzje, które podejmujesz.

REFLEKSJA:
Regina Brett, autorka popularnej serii książek, napisała kiedyś, że wydawało się jej, że Bóg przegapił moment jej narodzin – że wtedy właśnie mrugnął i nie zauważył, jak ona pojawiła się na świecie. Wiele lat zajęło jej odkrywanie tego, że jest dla Niego naprawdę ważna i że, zgodnie z tytułem jej bestsellera – “Bóg nigdy nie mruga”.

Bóg w różny sposób próbuje nas przekonać, że każda z nas jest Jego “umiłowaną córką, w której ma upodobanie”. Nie zliczę, ile razy słyszałam kazania czy nauki rekolekcyjne na ten temat. Pewnego dnia jednak stanęłam przed lustrem, niezdolna do wydobycia z siebie głosu. Rozbroiły mnie proste słowa z psalmu 139, słowa czytane wielokrotnie bez większej refleksji. Gdy miałam wypowiedzieć je głośno, patrząc sobie samej w oczy, okazało się że zadanie mnie przerasta. Podejrzewam, że nie miałabym problemu pomodlić się głośno słowami psalmu 51- “Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej łaskawości…”. Bez trudności mogłabym znaleźć w sobie słowa modlitwy uwielbienia. Pokonało mnie jednak tych kilka wyrazów: “Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie.” (Ps 139, 14). Nie byłam w stanie wypowiedzieć tego na głos, z głębi serca, z prawdziwą wdzięcznością. Okazało się, że w moim sercu jest czarna dziura, działająca dokładnie tak samo, jak czarne dziury w kosmosie, które powiększając się, pochłaniają otaczającą je materię. Moja “czarna dziura” też potrafiła pochłaniać radość, poczucie sensu i siły do działania. Nie wiadomo skąd, pojawiał się smutek, poczucie że do niczego się nie nadaję i że nie ma nadziei na zmianę.

“To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie” – słyszymy dzisiaj. Bóg mówi tak o każdym z nas, choć niekoniecznie za pomocą głosu dochodzącego z Nieba. Do każdego z nas stara się dotrzeć w sposób unikalny, przez życiowe wydarzenia, innych ludzi i swoje Słowo. Co tak naprawdę może znaczyć to, że On ma w Tobie upodobanie? Jak Ty przetłumaczyłabyś to na język codzienny? Ja powiedziałabym, że On do każdej z nas mówi: jesteś piękna i jesteś moim arcydziełem. Wiążę z Tobą duże nadzieje, bo masz ogromny potencjał – nie tylko działania, ale przede wszystkim kochania. Nie każda z nas jest matką w dosłownym znaczeniu tego słowa. Jestem jednak przekonana, że każda kobieta jest powołana do macierzyństwa, choć spełnia się ono w różny sposób. Siostra zakonna doświadcza duchowego macierzyństwa, osoby zaangażowane w jakieś dzieła niekiedy dosłownie im “matkują”, a ja i wiele innych kobiet, wychowujemy swoje dzieci. To zadanie, które angażuje nas w pełni – nasze siły fizyczne, naszą psychikę i ducha.

Żeby być matką, trzeba umieć być córką. Zdarza się, że emocjonalnie, psychicznie i duchowo “przeskakujemy” ten etap, bo z jakiegoś powodu nie umiemy poczuć się bezwarunkowo kochanym dzieckiem. Deklarujemy, że jest inaczej, doskonale znamy teorię dotyczącą tego tematu i wydaje nam się, że wszystko jest w porządku, aż w pewnym momencie okazuje się, że na przykład, jak ja kiedyś, nie jesteśmy w stanie powiedzieć o sobie: “stworzyłeś mnie cudownie”… Jeśli nie będę umiała być córką, nie będę umiała być też matką i dzielić się z innymi tym, czym mnie obdarował Bóg.

Jeśli nie pozwolę, by On przez swoją miłość zaspokoił najgłębsze potrzeby mojego serca, będę o takie zaspokojenie żebrać u ludzi. I celowo używam tego właśnie słowa! Jeśli nie doświadczę, że On mnie przyjmuje bezwarunkowo, będę nieustannie szukać akceptacji u innych. Nieustannie i w przeróżny sposób, często niekoniecznie wprost. Jeśli nie pozwolę sobie na doświadczenie Jego miłości, będę wiecznie głodna i szukać jej namiastek.

Być może masz takie chwile, w których wyrzucasz sobie, że nie dorastasz do powierzonych Ci zadań: nie sprawdzasz się w obowiązkach, które powinnaś spełniać albo “jesteś złą matką”. Być może nie dzieje się tak dlatego, że faktycznie nie nadajesz się do roli, którą pełnisz albo że źle wybrałaś swoje powołanie. Może jest tak dlatego, że próbujesz karmić innych, sama będąc bardzo głodna? I może czas dać się nakarmić, zanim wyjdziesz do innych?

ZADANIE:
Wpisz swoje imię w zdanie: “Serce …. , w którym sobie Ojciec bardzo upodobał” (pobierz grafikę i wydrukuj, jeśli chcesz – TUTAJ). Jeśli chcesz, połóż tę kartkę w widocznym miejscu i patrz często dzisiaj na te słowa.