Ale zanim się to stanie, historia przyniesie wiele bolesnych i trudnych rzeczy. Dlatego słyszymy, że mamy się z jednej strony strzec, ale z drugiej – nie bać. Strzec się, to znaczy żyć z uwagą, obserwować, myśleć, włączać codzienne wydarzenia w modlitwę, aby nie dać się zwieść. Ale nie zapominać, że wszystko jest w ręku Boga, więc – choćby się paliło i waliło – nie można dać się ogarnąć trwodze. Strzec się, to znaczy patrzeć odważnie do przodu, ze świadomością tego, że prawdopodobnie mamy przed sobą nie tylko same piękne chwile. Ale póki Bóg z nami, któż przeciw nam? Warto strzec się też w tym znaczeniu, aby nie dawać do siebie przystępu temu, co może nas wyprowadzić w pole. Ale nie reagować paniką, kiedy noga się nam powinie. Czy żyję z uwagą, z otwartymi oczami? Jakie sprawy napełniają mnie trwogą, lękiem? Poproś Jezusa, aby ogarnął Cię wraz z nimi i zamknął w swoim Sercu.