Wprowadzenie do modlitwy na czwartek, 22 czerwca

Tekst: Mt 6, 7-15

Prośba: o dar modlitwy prawdziwej, by modlił się w nas Duch Boży, a nie my sami.

Myśli pomocne w rozważaniu:

  • Modląc się, nie bądźcie gadatliwi… z jakiej obfitości (lub jej braku) mówią moje usta? Posłuchaj uważnie słów Jezusa. Nie tylko na modlitwie, ale też w rozmowie z drugim człowiekiem. W jakiej kondycji jest Twój „język”? Bardzo dobitnie wypowiada się na ten temat św. Jakub w swoim liście (Jk 3, 6-10):

Język jest wśród wszystkich naszych członków tym, co bezcześci całe ciało i sam trawiony ogniem piekielnym rozpala krąg życia.Wszystkie bowiem gatunki zwierząt i ptaków, gadów i stworzeń morskich można ujarzmić i rzeczywiście ujarzmiła je natura ludzka. Języka natomiast nikt z ludzi nie potrafi okiełznać, to zło niestateczne, pełne zabójczego jadu. Przy jego pomocy wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże. Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak być nie może, bracia moi!

  • Nie być gadatliwym nie oznacza nic nie mówić. Czasem jednak modlimy się do Boga, żeby coś mówić, a nie, że naprawdę to myślimy, że o tym chcemy Bogu powiedzieć, tak Go uwielbić, podziękować Mu, poprosić czy przeprosić. Czy słowa, które wypowiadam, odzwierciedlają to, co naprawdę przeżywam, tzn. czym żyję?
  • Wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba… jak zawsze przy tych słowach możemy pytać: po co w takim razie prosić? Odpowiedź Jezusa nie dotyka w ogóle tego problemu. Bo może ostatecznie chodzi o to, by nie modlić się „swoimi” słowami, lecz tym, co Jezus nam mówi? A On uczy nas modlitwy Ojcze nasz, tzn. uczy nas słów, jakimi mamy zwracać się do Ojca, ale są to słowa samego Boga. Bóg sam nam podpowiada, jak do Niego mówić. Może więc zdarzyć się tak, że będziemy wypowiadać na modlitwie słowa nasze i nie nasze – zarazem.
  • Jeśli w nas jest coraz więcej Boga i Jego woli, a coraz mniej nas i naszej woli (tzn. kiedy powoli spełnia się prośba z Ojcze nasz: bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi), wtedy – w pewnym sensie – Bóg zaczyna coraz bardziej się w nas modlić, a nie my sami. To my wypowiadamy słowa, my przeżywamy, czujemy, myślimy – ale „żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus”, co oznacza „modlę się nie ja, lecz modli się we mnie Chrystus”.

Na koniec tej modlitwy porozmawiaj z Jezusem o tym wszystkim, co Cię najbardziej poruszy, co przeżyjesz jako ważne dla Twego życia. Te poruszenia zapisz w swoim dzienniku, by bardziej Cię dotknęły i miały moc przemienić Twoje życie.