Wprowadzenie do modlitwy na 28 Niedzielę zwykłą, 9 października

Tekst: Łk 17, 11-19

Prośba: o łaskę wdzięczności za Życie.

1.   Jezus zmierza do Jerozolimy, tzn. tam, gdzie dopełni się Jego życie. To Jego stały kierunek i warto uświadomić to sobie na nowo. Na Jego drodze staje dziesięciu trędowatych, a więc ludzi bardzo chorych, wykluczonych ze społeczeństwa i nie mogący się zbliżać do zdrowych. Stąd stają z daleka przed Jezusem. Pragną od Niego tylko litości, w tekście oryginalnym użyte jest słowo, którego używamy w liturgii: „elejson” (Panie, ulituj się = Kyrie elejson). W tym miejscu modlitwy zauważ w sobie trąd. Może być nim grzech, ale nie tylko. Trądem jest to wszystko, co separuje mnie od innych, co mnie wyklucza (czasem sami się wykluczamy), co skazuje mnie na osamotnienie z jakiegoś powodu. Czy staję z tym przed Jezusem? Proszę Go, wzywam litości? Proszenie potrzebuje postawy pokory, która uznaje siebie za potrzebującą i jednocześnie otwarta na łaskę. Czy jest w Tobie taka postawa?

2.   Jezus niczego nie czyni dla trędowatych. Ani nie wypowiada słów uzdrowienia, ani ich nie dotyka. Każe im tylko iść pokazać się kapłanom. To bardzo mocne słowa, bo przed kapłanami mogli stanąć tylko uzdrowieni z trądu, którzy potwierdzali ich zdrowie i możliwość powrotu do społeczeństwa. Ale oni nie byli jeszcze uzdrowieni! A Jezus każe im tam iść… I oni poszli. To serce, które wierzy, że prośba wypowiedziana w duchu pokory zostanie zawsze spełniona. I zostaje spełniona – trędowaci idąc, zauważają, doświadczają, że zostali uzdrowieni.

3.   Jeden z uzdrowionych wraca, by podziękować Jezusowi, by oddać chwałę Bogu. Przyszedł podziękować Życiu za życie. Popatrz na swoje życie i uświadom sobie, ile w nim wdzięczności. Nie tylko za wielkie rzeczy, jakie na pewno się dzieją, ale za codzienność, za drobiazgi, z których składa się życie. Ile jest w Tobie wdzięczności. Nawet nie chodzi o jej ilość, jakby to była norma do wyrobienia i dająca się policzyć. Nie jest to też kwestia tylko kultury osobistej, gdzie zostaliśmy nauczeni mówić „dziękuję” w stosownych momentach. Tu chodzi o postawę uznania Boga za Dawcę wszelkiego dobra i oddanie Mu chwały. To przyjęcie dobra od wszystkich i mnożenie dobra wokół siebie. Tym, który przyszedł podziękować był Samarytanin, a więc ktoś obcy dla Żyda, nieomal wróg. A jednak przychodzi. Nie unosi się jakąś dumą. Pada Jezusowi do nóg. Wdzięczność jest połączona z pokorą i w niej znajduje ona swojej dopełnienie.