Wprowadzenie do modlitwy na środę, 20 października.
Tekst: Łk 12,39-48
Prośba: o łaskę uzdrowienia obrazu Boga w moim sercu.
Scena z dzisiejszej Ewangelii nie jest łatwa do przyjęcia. Z ust Jezusa pada wiele trudnych zdań. Jest mowa o oczekiwaniach, chłoście, ćwiartowaniu. Można mieć też wrażenie, jakby Bóg specjalnie chciał kogoś przyłapać na gorącym uczynku. Przeczytam tekst Ewangelii kilka razy. O czym ona dla mnie jest dzisiaj? Może mam na wierzchu swoje interpretacje, nakładki, które nakładam temu fragmentowi od lat. A co Bóg chce mi powiedzieć dzisiaj?
Wiele razy łapię się na tym, że przypowieści Jezusa przykładam wprost do Boga Ojca. Nie biorę poprawki, że one nie są doskonałą formą objawiania Boga, ale pewnym narzędziem. Odsłaniają jakąś część prawdy, ale wymagają interpretacji. Tak jest też z dzisiejszą przypowieścią. Bóg Ojciec nie jest tym panem z przypowieści. Nie będzie mnie chłostał ani ćwiartował, jeśli nie spełnię Jego woli. Jezus, kiedy mówi o Ojcu wprost, mówi o Jego miłości i miłosierdziu. O tym, że nie łamie trzciny nadłamanej, że zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Dzisiaj chcę zobaczyć jaki obraz Ojca noszę w sercu.
Skoro to nie jest przypowieść o Ojcu, to o kim? Jezus sam daje odpowiedź: o rządcy, słudze. To jest przypowieść o mnie. Bo często jest tak, że jeśli nie mam nad sobą „bicza”, kiedy nikt mnie nie sprawdza i nie rozlicza, wiele rzeczy sobie odpuszczam. Idę łatwiejszą drogą, rezygnuję z wartości. Sztuką jest być wierną w rzeczach małych, nawet gdy nikt nie widzi. Chcę dziś opowiedzieć Jezusowi o swojej kondycji, o moich słabościach. Niczego nie udawać, ani nie pomijać. Stanąć w prawdzie.