Wprowadzenie do modlitwy na środę, 1 listopada, Uroczystość Wszystkich Świętych

Tekst: 1 J 3, 1-3

Prośba: o głębokie pragnienie świętości, o przyjęcie siebie jako dziecka Bożego.

Myśli pomocne w rozważaniu:

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi, i rzeczywiście nimi jesteśmy.

  • Posłuchaj słów św. Jana. To jeden z „synów gromu”, który przez lata chodzenia za Jezusem a potem życia Jego życiem doświadczył głębokiej przemiany serca. Z człowieka gotowego rzucać gromy na Samarytan, którzy nie chcieli przyjąć Jezusa, stał się „synem miłości”. Droga miłości, pojednania, łagodności, wręcz czułości wobec każdego stworzenia, które wyszło z ręki dobrego Ojca. To cel naszego życia – znaleźć się w domu Ojca. Podobnie jak nasz Brat Jezus – od Ojca wyszliśmy i do Niego powracamy. Dzisiejsza uroczystość dobitnie nam o tym mówi. Drogą, po której idziemy jest właśnie Miłość.

Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest.

  • Już teraz jesteśmy dziećmi Bożymi. Czy rzeczywiście mamy tego świadomość? Zatrzymaj się chwilę nad tym zdaniem, wejdź w swoje serce i rozważaj te słowa. Szukaj w sobie sensu tego, o czym pisze Jan. Obecnie – TERAZ – jesteśmy dziećmi Bożymi. Co oznacza, że jesteśmy dziećmi Bożymi? Na czym polega bycie Jego dzieckiem?
  • Jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy – a dosłownie – jeszcze nie stało się widocznym. To jakby powiedzieć, że mamy to w sobie, ale jeszcze nie widać tego na zewnątrz. Jak ziarno, które jest wrzucone w ziemie i powoli kiełkuje, rozwija się, wzrasta, ale jeszcze nie wyszło z wnętrza ziemi, jeszcze całe jest ukryte pod ziemią. Taka jest nasza świętość, nasze życie nieskalane, nasza sprawiedliwość, którą Bóg czyni w nas, którą „tka w głębi ziemi” – usprawiedliwiając nas, czyli zbawiając. Tego jeszcze nie widać, ale już jest, już się dzieje.

Każdy zaś, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.

  • Żeby się to wszystko w nas wydarzało potrzebujemy jednego: wiary, która stanie się widoczna przez nasze życie: myśli, słowa, czyny. To oznacza pokładanie w Nim nadziei. Wtedy składamy całe nasze życie w Jego ręku. To On nas kształtuje, lepi, tka, On nas uświęca, kiedy Mu na to pozwalamy. On nas u-sprawiedliwia, czyli przywraca nam pierwotną sprawiedliwość (zbawienie). On kształtuje nas na swoje podobieństwo, stąd ujawni się potem, że jesteśmy do Niego podobni.
  • Dziecko jest podobne do swego ojca na dwa sposoby, które idą ze sobą w parze. Jeden to przez geny, a drugie przez to, że syn wpatruje się w ojca i naśladuje jego sposób życia. Nic innego nie potrzebujemy do naszego życia, jak uwierzyć, że w „genach” jestem Jego dzieckiem, a po drugie – nieustannie się w Niego wpatrywać i naśladować Go we wszystkim. 

Na koniec tej modlitwy porozmawiaj z Jezusem o tym wszystkim, co Cię najbardziej poruszy, co przeżyjesz jako ważne dla Twego życia. Te poruszenia zapisz w swoim dzienniku, by bardziej Cię dotknęły i miały moc przemienić Twoje życie.