Tekst: Mt 5, 43-48
1. Jezus odnosi się najpierw do przykazania, według którego należy kochać swojego bliźniego, ale nieprzyjaciel był z tego wyłączony – według popularnej interpretacji żydowskiej. Sam jednak daje zupełnie inne wyjaśnienie tego przykazania, wskazując tak naprawdę, kim jest ów bliźni. To, co mówi, wcale nie jest łatwe i w smak.Jeśli ktoś uczyni nam krzywdę, to nie mamy ochoty na kontakt z nim, na jakąkolwiek relację. Im poczucie krzywdy większe, tym dystans się powiększa. Pomyśl przez chwilę o osobach, które zaliczyłbyś do grona swoich nieprzyjaciół. Nie muszą to być zaraz zaciekli wrogowie, to po prostu ktoś, kto nie jest Ci przyjazny, życzliwy, bliski.
2. Można na te Jezusowe słowa spojrzeć z innej perspektywy. Popatrz nie tylko na osoby, ale również na sytuacje, zdarzenia, rzeczy, miejsca – które Ci się nie podobają, których nie lubisz, denerwują Cię, omijasz z daleka. Popatrz szczególnie na te, których w żaden sposób nie możesz ominąć, że są nieuchronne, a mimo to ich nie lubisz. Czy tego przykazania nie można rozciągnąć na to wszystko, co można by nazwać „rzeczywistością” albo „światem” w którym żyjemy? Czy ta miłość nieprzyjaciół nie dotyczy także przyjęcia, zgodzenia się na to, co mnie spotyka, czego nie lubię lub wręcz nie cierpię, a wobec czego jestem bezsilny i na co nie mam wpływu? Czy ta miłość nieprzyjaciół nie dotyczy również szeroko pojętego życzliwego spojrzenia na nasze otoczenie, jakiekolwiek by ono nie było? Bo deszcz pada na wszystkich, promienie słoneczne padają na wszystko… Bóg swoją łaskę zsyła na wszystkich. Czyż nie mam być podobny do Ojca, który to wszystko w taki sposób uczyni i czyni nadal?