Jaką drogę przebył, by móc życie przeżywać w całkowitym zjednoczeniu z Bogiem – o czym być może tak wielu z nas tęskni, pragnie i usilnie do tego dąży? Spróbujmy podczas przygotowania do uroczystości św. Ignacego dotknąć tego ważnego aspektu duchowości ignacjańskiej, po to, byśmy choć o krok zbliżyli się do tego doświadczenia, które było udziałem Ignacego.

Bóg chce przychodzić do naszej codzienności. Czasem mamy wyobrażenie, że Boga nie można przyjąć od tak, że potrzeba jakiegoś specjalnego przygotowania, podniosłego nastroju, wyszukanego klimatu. Bóg przychodzi do naszej codzienności, do codziennych pragnień i trosk, do naszej pracy i odpoczynku, zdrowia i choroby, radości i smutków, rzeczy łatwych i trudnych, gdy mamy nadmiar czegoś i kiedy nam brakuj… chce przychodzić do wszystkiego. Odnajdywanie Boga we wszystkim, to co jest tak charakterystyczne dla Ignacego, rozpoczyna się od tego, by pozwolić Bogu nas odnaleźć. Człowiek skażony grzechem ma tendencję do uciekania przed Bogiem, chowania się przed Nim. W raju pierwsi ludzie spotykali się z Bogiem i rozmawiali z Nim twarzą w twarz, bez żadnego lęku; po grzechu zaś Adam i Ewa chowają się po krzakach, tak że Bóg musi pytać człowieka: „Gdzie jesteś?” Od tego momentu Bóg szuka nieustannie człowieka i czyni to aż po dzień dzisiejszy. Zanim zaczniemy odnajdywać Boga we wszystkim potrzebujemy pozwolić się odnaleźć.

Bóg przychodzi do Ignacego w jego codzienności. Ignacy żyje w miarę normalnie, jak człowiek swoich czasów – XVI wieku. Jak sam wspomina w Autobiografii: „Aż do 26 roku życia był człowiekiem oddanym marnościom tego świata. Szczególne upodobanie znajdował w ćwiczeniach rycerskich, żywiąc wszelkie i próżne pragnienie zdobycia sobie sławy”. Żyje na dworze króla, bierze udział w turniejach rycerskich, walkach, spotyka damy dworu, piękne kobiety, w których pewnie się podkochiwał. Był człowiekiem o twardym charakterze, upartym i porywczym, więc bardzo prawdopodobne, że brał udział w niejednej bójce, kłótni, ostrej wymianie zdań; na turniejach mógł być zawzięty i uparcie dążący do jednego celu, który sam wskazał: być we wszystkim najlepszy! Bóg znajduje go podczas walk o twierdzę Pampeluna. Ignacy ranny podczas walk wraca do swojego rodzinnego zamku i tam w czasie swojej rekonwalescencji nóg, które zostały strzaskane kulami armatnimi – zaczyna czytać jedyne książki jakie były na zamku (Żywoty Świętych oraz Życie Jezusa), zaczyna wiele rozmyślać o swoim życiu przeszłym oraz o tym, co przeczytał, zaczyna budzić się jego serce, emocje, wielkie pragnienia, które miał zawsze, ale które teraz zmieniają kierunek. To nie Bóg strzaskał mu nogi, to nie Bóg go okaleczył, to nie Bóg go unieruchomił na łóżku podczas rekonwalescencji. Ale bez wątpienia to Bóg odnalazł Go w tej Jego sytuacji życiowej. Ignacy, który przez splot wydarzeń zatrzymał się, przystanął w swoim życiu, niejako z przymusu, zaczyna dostrzegać Tego, którego do tej pory traktował bardzo tradycyjnie, pobieżnie, owszem pobożnie, ale nie za blisko. Ma nabożeństwo do św. Piotra, przed wspomnianą bitwą o Pampelunę spowiada się przed jednym z towarzyszy, ale… jest takim niedzielnym katolikiem, jakbyśmy go dziś nazwali, a może nawet mniej niż niedzielnym. Bóg jest, ale gdzieś daleko, a tu w życiu jest wiele spraw do załatwienia i z którymi trzeba sobie poradzić. Sytuacja choroby, bólu, nawet niebezpieczeństwa śmierci, ale i rekonwalescencji i czasu, który przez to ma sprawia, że Ignacy zaczyna powoli otwierać drzwi swego życia dla Boga, przyjmuje Go w gościnę i zaczyna doświadczać innego życia.

Ignacy czyta żywoty świętych i ma w głowie i sercu ciągle to samo: być we wszystkim najlepszy. Mówi sam do siebie: skoro św. Franciszek robił to dla Boga, to ja też to chcę robić. Skoro św. Dominik tyle pościł to i ja będę. Ja wiem najlepiej jak należy Bogu służyć, więc będę to czynił – by nawet w pokutach, postach i pobożności prześcignąć tych wielkich świętych. Św. Ignacy zapomniał tu o podstawowej prawdzie duchowości – zanim zaczniesz działać, pracować, służyć – wsłuchaj się w Boga i to, co On ma do powiedzenia. Św. Ignacy miał okres wielkich pokut i postów, modlił się wiele godzin, nie dbał o siebie (nie obcinał paznokci, nie mył się) – uważał, że to wszystko jest potrzebne, by zadośćuczynić za swoje przeszłe grzechy i że to się Bogu podoba. Ale On Boga nie pytał, czy właśnie tego On chce od niego. Przypłacił to skrupułami i ciemnościami duszy, tak strasznymi, że miał wielkie pokusy i myśli samobójcze. Dopiero wtedy zrozumiał, że nie da się służyć Bogu po swojemu, nie da się samemu wymyślać sobie pokut i postów i pobożności – że to wszystko musi być poprzedzone wsłuchaniem się w Boga i takim rzeczywistym zaproszeniem Go do swojego życia. Ignacy uznał to w pokorze i odzyskał spokój ducha, radość i pocieszenie. Od tej chwili, jak sam zaznacza w autobiografii: „Wiele obraził Pana naszego, odkąd zaczął mu służyć, ale nigdy nie przyzwolił na grzech śmiertelny. Przeciwnie, zawsze wzrastał w pobożności to jest w łatwości znajdowania Boga, a teraz więcej niż kiedykolwiek w swoim życiu…” (Aut 99).

Na koniec tej modlitwy odpowiedz sobie na kilka pytań: Gdzie Bóg przychodzi do Twojego życia? W jakie miejsca przychodzi? Czy jesteś otwarty na Jego obecność właśnie tam, w tych codziennych sprawach łatwych bądź trudnych, przyjemnych bądź bolesnych? I wreszcie, czy przyjmujesz Boga na Jego zasadach, czy też wolisz po swojemu? Czy pozwalasz Bogu być Bogiem, a więc tym, który prowadzi Ciebie, czy też bardziej wolisz prowadzić Boga i mówić Mu co ma robić? Gdzie znajdujesz więcej radości i pocieszenia: w słuchaniu Boga czy robieniu po swojemu?

Aby odnaleźć Boga w swoim życiu i odnajdować Go we wszystkim, absolutnie wszystkim – potrzeba najpierw pozwolić Mu odnaleźć siebie. Otworzyć się na Niego jak Ignacy i wsłuchać się w to, co ma do powiedzenia. Potrzeba poddać się Jego woli jak Ignacy, który zaczyna powoli rozumieć, że tylko w tym jest prawdziwe szczęście, radość i pokój serca. Problemy i trudności człowieka nie omijają, ale to Bóg jest wtedy Tym, który człowieka prowadzi i pomaga przezwyciężyć nawet największe przeciwności życia.

Porozmawiaj z Jezusem o tym wszystkim, co zrodziło się w Twoim sercu na tej modlitwie.