Wprowadzenie do modlitwy na środę, 15 września.

Tekst: J 19, 25-27

Prośba: o umiejętność dawania życzliwej obecności.

Dzień po Święcie Podwyższenia Krzyża Świętego zatrzymujemy się pod Krzyżem. Razem z Maryją, Matką Jezusa. Na początku tej modlitwy chcę sobie wyobrazić to miejsce. Poczuć je, dotknąć drewna, wciągnąć w płuca powietrze ostatniej godziny życia Jezusa. Chcę się rozejrzeć dookoła i zauważyć kto stoi obok mnie. A może przyglądam się tej scenie z daleka? Zza krzaków? Czy potrafię dziś stanąć pod krzyżem?

Jedno to stanąć pod krzyżem, drugie to przyjąć Go za swój znak. Chrześcijanie rozpoznają się po noszonym na szyi krzyżyku. Dla jednych krzyż wiąże się z cierpieniem, śmiercią, chorobą. Inni odczuwają ulgę przytulając się do Niego, przez niego zbliżają się do Jezusa. Dla świętego Pawła Chrystus ukrzyżowany był Tym, którego chciał poznać. Dla Jezusa moment ukrzyżowania był wywyższeniem, chwałą. Jakie uczucia krzyż wywołuje we mnie? Czy coś dla mnie znaczy?

Ważne słowa pojawiają się w dzisiejszej liturgii Słowa przed Ewangelią: „Błogosławiona jesteś, Panno Maryjo, która bez śmierci wysłużyłaś palmę męczeństwa pod krzyżem Chrystusa”. Stanąć pod krzyżem, w jego bliskości to forma męczeństwa. Nie trzeba być przybitym do krzyża, żeby ponieść chwalebną śmierć. Czasem stanięcie pod krzyżem kogoś nam bliskiego, towarzyszenie w jego konaniu – czy to fizycznym, czy duchowym, jest tak trudne, jakbyśmy sami umierali. W takich momentach szukamy słów wsparcia, pocieszenia, próbujemy zakłamywać rzeczywistość, albo zalewamy cierpiącego własnym smutkiem. Tak trudno jest po prostu być. Nic nie robić, nie mówić, nie doradzać. Dzisiaj chcę w modlitwie oddać te wszystkie osoby, przy których nie potrafiłam być, które opuściłam w ich trudnych momentach, którym nie potrafiłam towarzyszyć. Chcę prosić, Boga, żebym umiała sobie tę słabość wybaczyć. Ale też chcę prosić Matkę Bolesną, żeby uczyła mnie bycia przy cierpiących, samotnych, przeżywających trudności. Tak po prostu. w życzliwej obecności.