Wprowadzenie do modlitwy na poniedziałek, 29 kwietnia, Uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika
Teksty: J 12,24-26
Prośba: o łaskę spojrzenia na swoje trudności i problemy oczami Jezusa
1. Co może czuć ziarno rzucone w ziemię, otoczone nią ze wszystkich stron? Spróbuj to sobie wyobrazić: ciemność, cisza, pustka i wielka niewiadoma. Znasz takie sytuacje ze swojego życia? Może zdarzało Ci się doświadczać poczucia opuszczenia przez wszystkich, bycia rzuconym na głęboką wodę (albo – w ciemną i na pozór nieprzyjazną ziemię) i zmagania z brakiem odpowiedzi na pytanie: „Co dalej?”. Jakie uczucia wtedy dominowały? Co pomagało Ci i umacniało, mimo przeciwności, relację z Bogiem? A co zabierało siły? Popatrz na to i pomyśl, co z tego Twojego doświadczenia możesz wykorzystać, gdy przyjdzie kolejny czas trudności i kryzysu.
2. Po ludzku nie zawsze wszystko rozumiemy, a chwile niepewności, „umierania” w nas naszych planów, których się kurczowo trzymamy i naszych sposobów myślenia, odczuwamy jako ciężar. Jezus jednak mówi, że ziarno musi obumrzeć, aby mógł pojawić się plon, w dodatku – plon obfity. Popatrz wspólnie z Nim na to, co w Twoim życiu trudne i pozornie pozbawione sensu. Proś Go o łaskę spojrzenia na to Jego oczami i o wiarę w to, że w Twoich zmaganiach nigdy nie jesteś sam.
Od momentu wrzucenia nasiona w ziemię do czasu, kiedy w kłosie dojrzeje ziarno, gotowe do żniwa, jest bardzo długa droga. Ten, kto wielokrotnie już siał, wie, że w swoim czasie będzie mógł zebrać dojrzały plon. Nie lęka się i nie zamartwia, bo rozumie, że kolejne etapy wzrostu są konieczne, by osiągnąć cel. Nawet jeśli nic nie wskazuje na to, by liche nasionko mogło wydać plon – może i stokrotny, a czemużby nie – siewca wie, że tak właśnie będzie. I po to właśnie idzie w pole siać.
Jednak temu, kto został posiany – czyli mi – może się wydawać, że ta droga donikąd nie prowadzi. Że jestem w ślepym zaułku, że nic dobrego mnie nie czeka. Że mroźna noc nie skończy się nigdy, nie zaświeci słońce, by mnie ogrzać. Że ulewa, która na mnie spadła, to już dla mnie koniec świata. Że nie wytrzymam przedłużającej się suszy. A nawet kiedy te przeciwności uda się przetrwać, to i tak widzę w sobie tylko pusty kłos – więc po co to wszystko było?
Ziarnko w kłosie to Boża obecność we mnie. To Bóg, którego mam wolność zaprosić do mego życia, i mam wolność zamknąć przed Nim drzwi. Można całe życie przeżyć jak pusty kłos. I to też będzie jakieś życie. Jest wiele atrakcji, którymi można je zapełnić. Ale to nigdy nie będzie ziarno, dojrzewające do żniwa. Potrzebuję Boga, by sobą wypełnił moje życie, jak dojrzałe ziarno wypełnia kłos. Inaczej na wieki pozostanę tylko częściowy.
Bóg tak nas ukochał, że nie stworzył nas od razu dojrzałymi ziarnami, gotowymi do żniw. Dał nam wolność, byśmy wzrastali, powoli dojrzewali, sami rozeznawali, co w życiu dla nas najważniejsze. Byśmy po różnych znakach, wśród różnych przeciwności, raz po razie odkrywali Jego ślad, kolejny i jeszcze następny. Byśmy z tych śladów, z tych urywków Jego obecności, cierpliwie budowali Jego obraz. Byśmy każdy promień Jego życiodajnego światła chowali w sobie, by nas pobudzał do wzrostu.
Tak się tworzy ziarno w kłosie – z Jego miłości, którą On nam posyła, a my ją chwytamy i kumulujemy w sobie. Im jej więcej, tym ziarno pełniejsze. Choć może się czasem wydawać, że droga moja donikąd nie prowadzi, to jednak Jego miłość, jeśli mi się uda umieścić ją w swoim sercu, w końcu zaowocuje. Inaczej być nie może. On jest odwiecznie żywy, więc żadna Jego cząstka we mnie nie mogłaby obumrzeć.
I mnie Bóg powołuje do życia. W radości i w obfitości. W kłosie najważniejsze jest ziarno. We mnie najważniejsza jest Jego obecność. Ale czy to nie jest największy, najpiękniejszy dar, jakim Bóg obdarzył człowieka: wolność do tego, by przyjąć, albo odrzucić Jego miłość? To ja sam, własnym sercem i rozumem, muszę rozeznać, czy pragnę, by On we mnie żył. Czy nie. I czy dla Niego nie jest największym szczęściem, kiedy w mojej wolności, w moim podobieństwie do Niego i byciu na Jego obraz, w mojej zdolności do pokochania, albo do odrzucenia Go, otworzę dla Niego moje serce?
A wtedy siewca zapuści sierp, bo pora już przyszła na żniwo.