Jednak kiedy – pewni swojej wiedzy o tym, co dla nas dobre – nadal podążamy tą samą, prowadzącą w dół drogą, Bóg nie patrzy bezczynnie. Tak jak w przypadku świątyni jerozolimskiej, przygotowuje bicz ze sznurów, wywraca wszystko do góry nogami, rozrzuca ładnie poukładane stosiki monet. W takich sytuacjach może się wydawać, że Bóg walczy przeciwko nam, że jest wrogiem. Dzieje się tak, bo dusza staje się wtedy polem bitwy. Ale walka, która się na nim toczy, jest przeciwko złu – w naszej obronie. Bóg nie chadza na kompromisy; dał się zabić, aby nie oddać złemu ani kawałeczka Ciebie. Przyłączasz się do Jego walki?

 

 

2.  Czasami jednak miewamy wątpliwości jak postąpić. Czy tłumaczyć i dialogować z tym, co wydaje nam się niewłaściwe? A może – jak Jezus – rozpędzić towarzystwo, które robi coś źle? Potępić, czy patrzeć z wyrozumiałością? Milczeć, mówić, czy krzyczeć…? Tutaj ważne jest wchodzenie w głąb, poznawanie istoty różnych zjawisk, wydarzeń i rzeczy. A to niesie ze sobą konieczność patrzenia na nie Bożymi oczami. Inaczej możemy zacząć walczyć ze wszystkim – w swoim wnętrzu i na zewnątrz – łącznie z tym, co nie stoi w opozycji do Boga. Aby nie wpaść w skrupulanctwo, perfekcjonizm, krytykanctwo, nie zamknąć się w okopanej twierdzy, trzeba od Niego uczyć się tego, co najważniejsze, a co mniej istotne. W jaki sposób zyskać owo dobre spojrzenie? Przede wszystkim nabywa się go przez wierną, wytrwałą modlitwę, która jest wpatrywaniem się w Boga, traceniem siebie, aby zyskać Jego. „Mój dom będzie domem modlitwy”. Czy słysząc te słowa, możesz odnieść je do swojego serca? Czy Twoje wnętrze jest rzeczywiście domem Boga, miejscem gdzie jest gospodarzem? Czy może zmuszony jest do dzielenia go z różnymi kłopotliwymi współlokatorami?