Wprowadzenie do modlitwy na VI Niedzielę Zwykłą, 16 lutego

Tekst: Mt 5, 17 – 37

Poproś dziś Pana o łaskę uleczenia korzenia zła, które jest w nas.

1.   Logika Jezusa jest trudna do zrozumienia. Kazanie na Górze przewraca to wszystko, co mam poukładane w głowie. Nagrodą za wypełnianie przykazań jest niebo. Za zniesienie przykazania, choćby najmniejszego… również przewidziane jest niebo. Może w jakimś dalszym kąciku, ale zawsze. Tymczasem sprawiedliwość podobna do faryzejskie jest przeszkodą w znalezieniu się w królestwie niebieskim. A przecież to faryzeusze najdoskonalej wypełniali wszystkie przykazania. Dbali o najmniejsze szczególiki. Okazuje się, że są gorsi od tych, którzy nie przestrzegają wszystkiego.

2.   A przykazanie „nie zabijaj”? Dla Jezusa sąd należy się nie za samo zabójstwo, lecz za gniewanie się na brata. Odwraca zupełnie ustalony porządek. Kolejno za rzecz mniejszej wagi Jezus daje większą karę. Co On mi chce powiedzieć? Bo tu się kryje owa faryzejska sprawiedliwość, która nie zabija człowieka nożem, ale słowem. Sprawiedliwość, która owszem, nie popełnia zabójstwa, ale która równocześnie nie niszczy korzenia zła. A korzeń zabójstwa jest w sercu, które się gniewa i które nie pragnie tego gniewu ugasić wodą przebaczenia. Podobnie czyni Jezus z kolejnymi przykazaniami. Nie zatrzymuje się na tym, by materialnie je przestrzegać, lecz pokazać gdzie jest korzeń zła, który należy wyrwać. Inaczej stanę się człowiekiem duchowo powierzchownym, dbającym tylko o zewnętrzną stronę kubka czy misy.

3.   Woda przebaczenia – aby była skuteczna, muszę zostawić mój dar przed ołtarzem i pójść pojednać się z bratem. Nazywam to drogą trzech dni, gdyż ofiary składało się w Jerozolimie, a Jezus mówi kazanie do mieszkańców Galilei. To trzy dni drogi. Zostaw swój dar, idź trzy dni, pojednaj się, a potem dopiero wróć. Trzy dni są mi bardzo potrzebne, bo przebaczenie to proces. Nie umiem tak od razu powiedzieć: przebaczam! Nie umiem tak od razu powiedzieć: wybacz mi! Zwłaszcza, kiedy emocje są jeszcze mocno poruszone. Jest to jednak możliwe, a wręcz konieczne. W przeciwnym wypadku Bóg, który zawsze stoi po mojej stronie i chce mego zbawienia – stanie się moim przeciwnikiem, który będzie gotowy oddać mnie sędziemu, a ten zaś dozorcy. Wtedy nie dotknie mnie miłosierdzie, lecz będę musiał zwrócić wszystko, aż do ostatniego grosza. Bo miłosierdzie to jedna z twarzy miłości, a ta zaś musi być i przyjmowana, i dawana.