Wprowadzenie do modlitwy na 3 Niedzielę Wielkanocną, 10 kwietnia
Tekst: J 21, 1 – 19
Prośba: o życie miłością Chrystusa, która jest przyjmowaniem i dawaniem.
1. Uczniowie wracają do swojego zajęcia, jakie mieli przed spotkaniem Jezusa. Idą łowić ryby. Niestety, ich połów jest bezowocny. Całonocny trud poszedł na marne. Lecz rankiem spotykają kogoś, kto karze im zarzucić sieć po prawej stronie łodzi. Najpierw jednak pyta ich, czy mają coś do jedzenia. Nie mają, gdyż człowiek tak jak sam sobie nie dał życia, tak sam nie może się wykarmić. I nie chodzi tu o życie biologiczne, w którym przecież zdobywamy pożywienie i karmimy siebie. Chodzi o to życie, które daje Bóg. Wszystko jest Jego łaską i kiedy Bóg wyciąga swoją rękę, karmi nas do syta, jak podaje jeden z Psalmów. To On podtrzymuje nasze życie. Kiedy pojawia się na brzegu jeziora, wtedy pewnym staje się to, że On nakarmi swoich uczniów. Teraz – na słowo Boga – ich połów jest obfity. Czy przyjmuję Jego Słowo i czy ono we mnie wydaje owoce? Czy pozwalam, by Bóg mnie karmił Sobą?
2. Kiedy wyciągają ryby, okazuje się, że Jezus ma już dla nich przygotowane śniadanie. Oni tylko dokładają z tego, co wyłowili. To miłość Boga, która przejawia się w hojności, w dawaniu, w ofiarowywaniu siebie. Taki jest Bóg. Szczególnie pokazał to w swojej męce i śmierci, kiedy cały był skierowany ku człowiekowi. Niczego nie zostawił dla siebie. Nawet w tych najgorszych chwilach życia nie zajmować się sobą i swoim bólem, lecz był oddany człowiekowi. Pocieszał płaczące niewiasty, Matce dał syna a synowi Matkę, łotrowi dał raj, wszystkim ludziom przebaczenie. Jednak to nie była postawa „to ja się dla was poświęcam, a wy…”. Jezus przyjmował też miłość. Od Weroniki przyjął otarcie twarzy, od Cyrenejczyka pomoc w niesieniu krzyża (nawet przymusową). Choć trzeba powiedzieć, że dysproporcja pomiędzy tym, co my Mu dajemy, a co On nam daje jest olbrzymia – to przepaść. I potrzebujemy się na to zgodzić, gdyż On jest Bogiem i daje się CAŁY, my jesteśmy stworzeniami, słabymi i grzesznymi. Nasza miłość jest jak poranna rosa, która szybko znika…
3. Po śniadaniu Jezus nie rozlicza Piotra z jego zaparcia się. Pyta go o miłość. Pyta, czy kocha. Okazuje się, jak to wyżej wspomniałem, że miłość Piotra jest słaba i nie dorównuje miłości Chrystusa. Ale nie musi. Jezus tę jego miłość urealnia. Że gdyby tak rozróżniać te słowa, które Jezus wypowiada, to Piotr ani nie miłuje „więcej”, ani nie miłuje bez owego „więcej”. On po prostu kocha (takie słowo, które przecież znaczy to samo, co miłować, ale jest „jakby” mniej wzniosłe w naszym odbiorze). I Jezusowi to wystarczy, On przyjmuję to jego kochanie i nadal posyła go na misję pasienia owiec. Nie rezygnuje z Piotra. Właśnie taka droga zaprowadzi go ostatecznie do oddania swojego życia – na wzór swojego Mistrza, Jezusa. Jezus cały siebie ofiarowuje, ale też przyjmuje naszą małą miłość. To dawanie miłości i przyjmowanie jest jak wdech i wydech – potrzebne do życia. Inaczej się dusimy. Jak to wygląda w Twoim życiu?