Niedziela, 21 grudnia

„A Duch i Oblubienica mówią: «Przyjdź!» A kto słyszy, niech powie: «Przyjdź!» I kto odczuwa pragnienie, niech przyjdzie, kto chce, niech wody życia darmo zaczerpnie. (…) Mówi Ten, który o tym zaświadcza: «Zaiste, przyjdę niebawem». Amen. Przyjdź, Panie Jezu! Łaska Pana Jezusa ze wszystkimi!”. (Ap 22,16–21)

Biblia kończy się mową o przychodzeniu. Na początku Bóg przyszedł do świata i do człowieka i tak samo przychodzi na koniec – bo Jego dobroć i miłosierdzie polega na przychodzeniu do nas. My nie możemy bez Jego przyjścia do nas przyjść do Niego.

  Na wołaniu „Przyjdź!” milknie Biblia, kończy się Objawienie. Wtedy zaczyna mówić Kościół, który rodzi się z tego wołania. Pismo milknie, ale zaczyna wołać Kościół. Wołanie „Przyjdź, Panie Jezu!” konstytuuje Kościół, daje mu kształt, kręgosłup, istnienie. To jest coś więcej niż wołanie: „Niech na ten świat przyjdzie sprawiedliwość”. Wszystko, co czynimy, powinno mieć związek z oczekiwaniem na przyjście Chrystusa. Inaczej Kościół traci swój sens. Kościół jest pragnieniem. Być Kościołem to wołać, pragnąć przyjścia Pana Jezusa. Z tego wynika, że nasze bycie w Kościele oznacza, iż w pewien fundamentalny sposób nie czujemy się dobrze na tym świecie. Wołanie „Przyjdź, Panie Jezu!” często kojarzono z innym: „I niech przeminie ten świat!”. Za bardzo zadomowiliśmy się w tym świecie i często to światu oddajemy cześć, a nie Bogu. Nawet w liturgii i pobożności człowiek może tak się zagubić, że nie będzie chciał jej zostawić dla przechodzącego obok Boga. Tymczasem Kościół żyje poszukiwaniem Boga twarzą w twarz. Liturgia nie jest po to, żeby się zadomowić w świecie. Jeśli to ona stanie się najważniejszą rzeczą naszego życia, przestanie być zdolna, by prowadzić nas do Boga. Cdn. [Robert Woźniak, Szkoła patrzenia, s. 185]

Sposób modlitwy:

  1. Usiądź wygodnie i uspokój swoje myśli, serce, oddech – na ile Ci się uda.
  2. Rozpocznij znakiem krzyża. Uświadom sobie, że stajesz przed Panem, że On jest przy Tobie i patrzy na Ciebie wzrokiem pełnym miłości.
  3. Oddychaj spokojnie, zauważ że oddychasz, że przyjmujesz powietrze, a potem je oddajesz. To tchnienie życia, jesteś istotą żyjącą – otrzymałeś to od Boga.
  4. Do oddechu dołącz słowo, które każdego dnia będzie takim samym wołaniem: PRZYJDŹ, PANIE JEZU. Przy wdechu wypowiedz w sercu pierwsze słowo, przy wydechu – pozostałe dwa słowa. Jeśli Twój rytm jest inny, wypowiedz to zdanie w sercu i umyśle w Twoim rytmie, np. dwa słowa na wdechu, jedno na wydechu, lub nawet skracając formułę do słów: PRZYJDŹ, PANIE lub PRZYJDŹ, JEZU – jak dla Ciebie będzie lepsze. Niech każdy oddech będzie przesiąknięty tym wołaniem.
  5. Na początku poczujesz się nieswojo, być może nigdy się tak nie modliłeś. Ale nie zrażaj się tym. Wypowiadaj słowa (jeśli Ci się uda – w rytm oddechu) i skup się na nich, na tym, co wypowiadasz. Chodzi o to, byś w tej modlitwie był TU i TERAZ, by myśli nie uciekały do innych spraw i trosk.  Są to rozproszenia – jeśli się pojawią (a pojawią się na pewno), wtedy należy wracać do Słowa i do oddechu.
  6. Modlitwę zakończ oddaniem chwały Bogu odmawiając: Chwała Ojcu i czyniąc znak krzyża.
  7. Módl się w ten sposób przez 20 minut, a jak Ci się uda, to do 30 minut. Możesz również z tym Słowem chodzić przez cały dzień i w różnych porach dnia do niego wracać.
  8. Po modlitwie lub w innym dogodnym dla siebie czasie możesz zapisać w swoim duchowym dzienniku poruszenia: myśli, odczucia, intuicje, pragnienia, tęsknoty… które przyszły do Ciebie w trakcie modlitwy (których nie szukałeś, lecz przyszły same) albo w ciągu całego dnia.