Pomyśl o takich osobach, jakichś Twoich podporach. Zobacz, że przez Nich przychodził do Ciebie sam Pan. Czy potrafisz Go w nich rozpoznać? Czy jest w Tobie wdzięczność?
Można w tym miejscu przytoczyć ignacjańską zasadę mówiącą, że Boga można odnaleźć wszędzie: w całym stworzeniu, w każdym człowieku. Cyrus był poganinem, innowiercą. Ale nie był obcy Bogu, który mówi, że „nazwał go imieniem pełnym zaszczytu”, chociaż tamten Go nie znał. Bo Bóg jest jedynym Panem – ma władzę nad wszystkim, co sam stworzył. Czy potrafisz w sobie i w innych dostrzec tę bożą pieczątkę, odczytać owo pełne zaszczytu imię?

2.    Również Ciebie Bóg posyła ze względu na innych. Ujął Cię za rękę, nazwał zaszczytnym imieniem. Spróbuj to sobie dobrze uświadomić. Jakie poruszenia (uczucia, myśli, pragnienia?) się w Tobie pojawiają? W ten sposób, działając w Tobie i poprzez Ciebie Bóg ukazuje swoją twarz. Inni ludzie mogą doświadczyć dobra, które nakieruje ich na Boga, poprowadzi ku Niemu. Dobrze znane są słowa, że tu na ziemi Bóg nie ma innych rąk niż nasze, nie ma innych nóg niż nasze, innych ust niż nasze, aby dać się poznać światu i dla tego świata działać. Czy chcesz walczyć pod Jego sztandarem? Dla Jego większej chwały i dla zbawienia drugiego człowieka?

3.    Zbawienie dokonuje się we wspólnocie. Jezuita Franz Jalics (z resztą nie tylko on) pisze o bezpośredniej zależności między relacjami, jakie mamy z bliźnimi i tą, która łączy nas z Bogiem. Czasami mamy tendencję do tego, aby oceniać bardzo dobrze swoją relację z Bogiem, jednocześnie mając wiele problemów w relacjach z otoczeniem (z bliskimi, znajomymi, ludźmi przygodnie spotykanymi). Natomiast sam Jezus mówi: „cokolwiek uczyniliście któremuś z braci moich najmniejszych – mnie uczyniliście”. A zatem wskazuje na – tak naprawdę – swego rodzaju utożsamienie tych dwóch płaszczyzn. To, co czynię (mówię, myślę, czuję) w stosunku do drugiego człowieka – robię jednocześnie wobec Boga. Więc jeśli są ludzie, którzy mnie denerwują – to również w Bogu jest coś, co mnie denerwuje. Jeśli są ludzie, którzy są mi całkowicie obojętni – to także jestem w jakimś obszarze obojętna na Boga. Ale jeśli są tacy, których kocham – to również do Boga odnoszę się z miłością. Takie postawienie sprawy może budzić pewien wewnętrzny opór. Ale czy słusznie? Przecież nie istnieje miłość Boga bez miłości bliźniego. Z drugiej strony nie należy sobie stawiać przesadzonych wymagań, albo wpadać w przygnębienie przez to, że tak wiele nam brakuje. Póki żyjemy na tym świecie, będziemy podlegać słabości, grzechowi. Jednak ważne jest, abyśmy umieli stanąć w prawdzie, pozwolić sobie na brak doskonałości. Jak wyglądają moje relacje? Te głębsze i te bardziej powierzchowne? Co z nich czerpię? A co daję? Czy jest coś, co mogę w tym obszarze poprawić? Czy chcę?