Wprowadzenie do modlitwy na Święto Świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza, 28 października.
Tekst: Ef 2, 19-22; Łk 6, 12-19
Prośba: o serce dążące do jedności.
Święty Paweł nazywa Efezjan mieszkańcami Boga. Nie są obcymi, tymi, którzy przychodzą i odchodzą, albo mieszkają obok. Nie są sąsiadami. Są pełnoprawnymi obywatelami. Z tego zawsze wynikają prawa i obowiązki. Gdy jest się mieszkańcem, można czuć się swobodnie, jak w domu. Można w dzień wolny od pracy chodzić w piżamie do południa, mieć trochę swojskiego bałaganu, używać sprzętów bez pytania o pozwolenie, można śmiało zapraszać gości. Czy czuję się swobodnie w towarzystwie Boga? Może staram sie za wszelką cenę zrobić na Nim wrażenie, upycham śmieci po szafkach, pod łóżkiem, chodzę zapięta po ostatni guzik, wciąż się z czegoś tłumaczę… jak to jest? Umiałabym z Nim tak po prostu zamieszkać?
Nie tylko ja jestem mieszkanką Boga. Jest nas wielu. Jesteśmy „współobywatelami świętych”. W Kościele katolickim wyznajemy wiarę w obcowanie świętych, czyli w jedność ochrzczonych w Kościele pielgrzymującym (w doczesności), pokutującym (w czyśćcu) i triumfującym (w niebie). Bycie współobywatelem świętych, to życie ze świadomością, że nie zbawię się sama. Nie tylko w sensie, że potrzebuję Zbawiciela – Jezusa Chrystusa, ale że jestem w drodze z braćmi i siostrami. Tworzymy wspólnotę, jaką jest Kościół. Tworzymy Ciało Chrystusa. I to najczęściej my sami zadajemy Mu największe rany, rozrywając je na kawałki przez podziały, które tworzymy. Ostatnią modlitwą Jezusa przed męką, była prośba o jedność. Co ja dziś mogę zrobić dla jedności Kościoła?
Wielokrotnie już słyszałam kazania oparte na tym, że Jezus do grona dwunastu apostołów wybrał ludzi bardzo różniących się od siebie. To nic że wszyscy byli Żydami. To by nie wystarczyło, żeby mogli spokojnie rozmawiać i przebywać w jednym pomieszczeniu. Byli przedstawicielami skrajnych ugrupowań, pochodzili z różnych warstw społecznych. Tym, który ich połączył, był Jezus Chrystus. Poza Nim ich spotkanie nie miałoby żadnego sensu, żadna współpraca nie miała prawa się udać. Mam czasem wrażenie, że do wielu moich znajomych katolików jest mi bardzo daleko. Kłócimy się o formy, przepisy, słowa. Utożsamiamy z konkretnym księdzem, partią, znakiem… A w tym wszystkim zgubiliśmy Jezusa, który miał być w centrum naszego życia. W centrum mojego życia. Jezus, który nie złamał trzciny nadłamanej, który upominał częściej faryzeuszy, niż jawnych grzeszników, który oddał życie za wszystkich. Nie tylko za tych, którzy się z Nim zgadzali. Jezu… potrzebuję Cię dzisiaj. Potrzebuję Cię, żeby kochać moich braci i siostry. Daj, abyśmy byli w Tobie jedno…
Dziękuję za to głębokie i poruszające rozważanie.