Wprowadzenie do modlitwy na środę, 10 listopada.

Tekst: Łk 17,11-19

Prośba: o wdzięczne serce.

Dzisiejsza scena biblijna dokonuje się w drodze. Jezus zmierza do Jerozolimy. Znajduje się na pograniczu terenów należących do Żydów i Samarytan, ludów, które nie żyły w zgodzie. Jezus jest na granicy – w punkcie styku tych dwóch części świata, dwóch terytoriów. Dziś widzę Go będącego dla wszystkich, nie stawiającego muru na tej granicy, ale niosącego pojednanie, otwartego na obie strony. Temat granic jest bardzo żywy w ostatnich dniach. Takie granice mam też w sobie – jasno oddzielam to co w sobie lubię od tego, co nie jest mile widziane, czego chciałabym się pozbyć. Oddzielam to co godne, od tego co wstydliwe. Oddzielam przyjemności od obowiązków. Czas dla siebie od czasu dla innych. Co mi daje stawianie granic? Do czego ich potrzebuję? Czy umiem przyjąć wszystkie części które w sobie odnajduję?

„Wchodził… wyszło naprzeciw”. Jezus zamierzał wejść do jednej z wiosek. Zanim jednak to zrobił, wyszli naprzeciw niemu trędowaci. Nie mieli oni prawa mieszkać pomiędzy innymi, zdrowymi ludźmi. Można ich było spotkać tylko poza granicami wioski, poza murami miasta. Byli wykluczeni ze społeczeństwa. Jezus zatrzymuje się w drodze. Nie ucieka przed nimi, nie chowa się, nie udaje, że ich nie ma. Jest uważny, nie omija ich, dostrzega ich potrzebę i odpowiada na nią. Mam w sobie takie części, które wolałabym trzymać z daleka od mojego centrum. Mam takie myśli, przekonania, doświadczenia, wspomnienia grzechów, sytuacji, których się wstydzę… Jezus dziś mówi, że dostrzega to wszystko i nie przeraża Go to. Nie musze pudrować mojego trądu żeby do Niego podejść. On przyjmie mnie taką, jaką jestem.

„Gdy szli, zostali oczyszczeni”. Jezus wysyła chorych ludzi w drogę. Nie uzdrawia ich momentalnie, chce, żeby zaufali i podjęli ryzyko porażki, śmieszności, kompromitacji. Idą jako słabi, wykluczeni, gorsi. Ale idą. To w drodze dokonuje się uzdrowienie. Mam momenty, że nie chce mi się „iść w dzień”. Nie widzę sensu, nie czuję sił, skuteczności mojego działania. Jezus daje mi dziś wdzięczność, jako lekarstwo na taki stan. Jeden z dziesięciu uzdrowionych nie tylko uwierzył, że Jezus ma moc go uleczyć, ale wyznał tę wiarę wracając i dziękując. Gdy jest mi ciężko chcę zaufać, że jestem w rękach dobrego Boga, że On się o mnie troszczy, przeprowadza Swoją, najlepszą wolę, że droga ma sens, że każdy krok jest życiem i celem sam w sobie. Chcę dziękować zawczasu, wiedząc, że Bóg mnie nie opuści i wysłuchuje moich próśb. Cokolwiek otrzymuję, dostaję to od Niego.