Wprowadzenie do modlitwy na środę, 15 października, św. Teresy od Jezusa

Tekst: Rz 2, 1-11 oraz Łk 11, 42-46

Prośba: o umiejętność stawania w prawdzie o sobie i życie tą prawdą.

Myśli pomocne w rozważaniu:

Nie możesz wymówić się od winy, człowiecze, kimkolwiek jesteś, gdy zabierasz się do sądzenia. W jakiej bowiem sprawie sądzisz drugiego, w tej sam na siebie wydajesz wyrok, bo ty czynisz to samo, co osądzasz.

  • Nasze życie (istnienie) jest zanurzone w Rzeczywistości, która jest większa od nas, jest Życiem samym. Życie jest nam podarowane, by je prze-żyć, by doświadczać siebie i świata wokół nas. By pozwalać, by świat na nas wpływał, a my na niego. Zostały nam podarowane do tego zmysły, intuicja, emocje, wyobraźnia, pamięć, rozum, wola, sumienie… czyli to, co nazywamy cielesnością, sferą psychiczną i duchem. Ale by dobrze to życie przeżyć mamy rzeczywistość nie tylko przyjmować i przeżywać, ale również ją rozeznawać – a więc przyglądając się jej różnym aspektom: analizować, badać, rozsądzać, rozumować, oceniać, argumentować, itp. Praca umysłu korzysta z informacji płynących ze zmysłów, emocji, intuicji, wyobraźni, sumienia. I tak, człowiek wewnętrznie scalony, zjednoczony, harmonijnie się rozwija, korzystając z całego swego potencjału i zdolności, jakie Bóg w nim złożyć (uczynił, stworzył).
  • Św. Paweł pisze dzisiaj, by nie osądzać drugiego człowieka. Wiemy, że różne osądy są nam potrzebne do oceny rzeczywistości i podejmowania dobrych decyzji. Jakiego jednak sądzenia mamy się wystrzegać? W jakich sprawach kiedy sądzimy innych, to zarazem osądzamy samych siebie? Dzieje się tak wtedy, kiedy nasz osąd nie szuka prawdy i zrozumienia osoby i jej sytuacji, lecz jest plotkowaniem, pomniejszaniem godności i szacunku wobec tego człowieka, widzenie go gorszym niż naprawdę jest, lub wręcz pogardzaniem nim i odrzuceniem – choćby w swoim sercu, swoim umyśle. Okazuje się bowiem, że drugi człowiek (i świat wokół nas) jest dla nas lustrem – odbija to, co jest również w nas, ale czego czasem nie widzimy w sobie. Kiedy nie widząc czegoś (np. jacy jesteśmy) równocześnie tego w sobie nie akceptujemy (swoje ciemnej strony, grzesznej), wtedy łatwo nam przypisywać i krytykować u innych to, co jest też w nas, ale co chcemy w sobie skutecznie ukryć. Oceniamy wtedy innych, by niejako od siebie odsunąć podejrzenie, że my też tacy możemy być (lub podobni). Ten mechanizm widzi właśnie św. Paweł i go bardzo precyzyjnie nazywa. Mówiąc inaczej – dokładnie tak, jak osądzasz drugiego (np. potępiając go, wyśmiewając, itp.), to w taki sam sposób myślisz i mówisz o sobie samym (często nieświadomie).

A może gardzisz bogactwem dobroci, cierpliwości i wielkoduszności Jego, nie chcąc wiedzieć, że dobroć Boża chce cię przywieść do nawrócenia?

  • Potrzebujemy prosić Boga, by nam pokazywał te miejsca w naszym życiu, w których szczególnie panuje ciemność i grzech, a czego nie chcemy w sobie uznać jako faktu (i stosujemy wtedy np. wyparcie – że my to na pewno tego nie mamy). Bóg przez drugiego człowieka i świat może (i chce) nam to pokazać – jak w lustrze – nie po to, żeby nas osądzić i potępić, lecz jak pisze św. Paweł, by przywieźć nas do nawrócenia, byśmy mogli uznać naszą grzeszność (zwłaszcza tam, gdzie widzimy ją u innych a u siebie nie) i zmienić nasze życie. Także po to, byśmy nie potępiali naszych bliźnich, lecz próbowali przyjąć ich z ich słabością (jak Bóg nas przyjmuje z naszą słabością).

Oto przez swoją zatwardziałość i serce nieskłonne do nawrócenia zaskarbiasz sobie gniew… (…) tym zaś, którzy są przekorni, za prawdą pójść nie chcą, a oddają się nieprawości – gniew i oburzenie.

  • Wielu ludzi widzi rzeczywistość w taki sposób, że to inni są źli, a „ja, owszem, nie jestem idealny, ale nikogo nie krzywdzę i nie jestem taki, jak tamci” (itp.). W tej postawie można stać się tak bardzo zatwardziałym, że swoich grzechów prawie w ogóle się nie widzi, cudze zaś – niezwykle wyraźnie. Słowa Pawła są mocne i chcą takiego człowieka zatrzymać w jego „szaleństwie”.

Biada wam, faryzeuszom… (…) Wtedy odezwał się do Niego jeden z uczonych w Prawie: «Nauczycielu, słowami tymi także nam ubliżasz». On odparł: «I wam, uczonym w Prawie, biada!

  • Nie osądzanie drugiego nie oznacza, by nie widzieć zła i go nie potępiać. Potępiać zło – nie grzesznika, który je czyni (potępiamy wtedy samych siebie). W nas mieszka grzech – jak napisał św. Paweł w innym miejscu), ale nie my jesteśmy grzechem, tylko czasem grzech popełniamy. 
  • Popatrz na Jezusa, który potrafi jasno i dobitnie pokazać ówczesnym elitom, że czynią źle. Mówi im „biada” (czyli „Uważajcie! Zmieńcie postępowanie, by nie zostać potępionymi na wieki!”) a po tym słowie mówi im fakty, czyli co robią źle – a nie mówi im „jesteście głupi, do niczego, nic nie warci, itd.”. Jezus nie pomniejsza ich godności, lecz jak w lustrze pokazuje im ich błędy – ku zmianie i nawróceniu. Oni jednak nie chcą tego przyjąć. Zobacz, że uczony w Prawie interpretuje słowa Jezusa jako ubliżenie im (a nie jako prawdę, która odsłania ich uczynki, by mogli się nawrócić). Wielu ludzi nie przyjmuje słusznej krytyki postępowania, tylko uważa to za „atak” na siebie i broni się (często kontr-atakując) przed zarzutami. W takie sytuacji nie będzie mowy o przyjęciu prawdy, o refleksji i zastanowieniu się, o zmianie postępowania – nie będzie mowy o prawdziwych relacjach, o wzajemnej trosce – a jedynie o wzajemnych oskarżeniach, przerzucaniu się argumentami (czasem bardzo nielogicznymi) i wzajemnych potępieniach. Dzieje się tak nierzadko w rodzinach, wśród krewnych, znajomych, współpracowników…
  • Co może pomóc w takiej sytuacji? Może zamiast osądzać innych – dokonać osądu samego siebie (=rachunek sumienia), który nie służy potępianiu siebie i szukaniu zła w sobie, lecz stawaniu w prawdzie. Zwłaszcza co do swoich intencji i motywacji, których przecież nie widać na zewnątrz, a to one kierują naszym postępowaniem (tak dobrym, jak i złym). Kiedy zabierasz się za osądzanie drugiego człowieka zatrzymaj się i sprawdź, czy przypadkiem to, co osądzasz, nie jest również w Twoim sercu i Twoim postępowaniu (może bardziej ukryte, bardziej „w białych rękawiczkach”, trochę inne czyny niż jego, ale mechanizm ten sam). Wtedy łatwiej dojdziesz do tego, że potrzebujesz zaopiekować się swoim wewnętrznym nieporządkiem, a nie próbować ustawiać życia drugiego człowieka.

Na koniec tej modlitwy porozmawiaj z Jezusem o tym wszystkim, co Cię najbardziej poruszy, co przeżyjesz jako ważne dla Twego życia. Te poruszenia zapisz w swoim dzienniku, by bardziej Cię dotknęły i miały moc przemienić Twoje życie.