Bóg mi się udziela, odpowiadam pójściem za Nim, zwróceniem się całkowicie ku Niemu. Wtedy On ma możliwość udzielania mi całej swojej miłości i wszystkiego, co posiada. A że sam jest Miłością i wszystko należy do Niego… to obdarowanie przekracza wszelkie granice i miary. Być z Bogiem w relacji dawania i przyjmowania, we wzajemnym komunikowaniu miłości. Czy potrafię Boga przyjmować? Czy moje oczy już się otworzyły na bezmiar Jego darów? Z czego płynie moja radość, gdzie ją znajduję? A co mi ją odbiera? Porozmawiam o tym z Ojcem.

 

2.  Warto zauważyć, że gdy Jezus wylicza to, co człowiek opuszcza idąc za Nim, mówi o matce, ojcu, siostrach, braciach… Ale kiedy przechodzi do powiedzenia o tym, czego stokroć więcej się dostaje, nie wymienia ojca, nie mówi, że człowiek idący za Nim będzie miał stokroć więcej ojców. Dlaczego? Bo mamy jednego Ojca, który jest w niebie. I to właśnie w Ojcu zostajemy obdarowani wszystkim innym: najpierw pośród prześladowań, a później w wieczności. No właśnie, pośród prześladowań. Czy różnego rodzaju prześladowania nie przysłaniają mi całkowicie horyzontu, nie odbierają całej radości? Towarzyszą one życiu, ale nie są jego centralnym wydarzeniem. Warto dużo modlić się o poczucie obdarowania, o wdzięczność za życie – obecne, które nie jest skazaniem, ale darem, i przyszłe, którego już możemy smakować, jeśli tylko zechcemy zacząć szukać. Poproś więc w tej modlitwie o coraz większą zdolność dostrzegania działania Boga w Tobie i wokół Ciebie.

3.  „Wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi.” Być pierwszym to wygrać. Być ostatnim, to przegrać z kretesem, całkowicie. Jeśli Jezus mówi o tym, że ostatni będą pierwszymi, że Ojciec objawił tajemnice królestwa prostaczkom, a nie mądrym i roztropnym tego świata, to nie dlatego, żeby komukolwiek dawać nagrodę pocieszenia, czy aby stawiać na głowie sprawiedliwość. Bóg patrzy inaczej niż człowiek: Drogi wasze nie są drogami moimi (Iz 55,8). Być może właśnie ten najbardziej nieporadny, być może ten, który najwięcej zgrzeszył, będzie pierwszym u Boga? Bóg naprawdę nie wybiera nikogo ze względu za jego osiągnięcia, zasługi, czy wspaniały charakter. Patrzy głębiej. Wybiera to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców (1 Kor 1,27), aby okazać swoją potęgę i miłość. Dlatego szkoda czasu na osądzani innych ludzi. Nie dość, że przez to sami sobie i innym szkodzimy, to jeszcze takie osądy nie mają zupełnie żadnego znaczenia. Jeśli widzisz, że Ci się to zdarza, to proponuję Ci coś, co trochę otwiera oczy: przypomnij sobie ostatni Twój osąd o kimś, a potem przyłóż go do siebie. Czy wypełniasz wymagania, które nakładasz (choćby w swojej głowie) na innych? Porozmawiaj z Bogiem o tym, co odkryjesz.