Rozpoczynając tę modlitwę, głęboko sobie uświadom, że gdziekolwiek teraz jesteś – stajesz w obecności Boga, który jest Miłością. On pragnie tylko jednego – byś Jego miłość przyjmował. Nawet, gdy jej na początku nie rozumiesz. Wyraź własnymi słowami Twoją otwartość na Jego delikatne przychodzenie oraz Twoje pragnienie bycia posłusznym Jego Słowu. Włącz świadomość Jego obecności i uważność na wszystko, co będzie chciał Ci powiedzieć: czy to przez poruszenia serca, przez myśli czy zaproszenie do działania.
Przeczytaj następnie zaproponowany tekst wraz z punktami. Niech to słowo prowadzi Cię przez dzisiejszy dzień. Możesz z tego tekstu uczynić np. 30-minutową modlitwę albo wziąć z niego to słowo, zdanie, frazę, która Cię najbardziej porusza i przez cały dzień do niej wracać, karmiąc się tym słowem, rozważając, pogłębiając, smakując. Trwaj w nim aż do nasycenia. Pozwalaj, by Bóg – Miłość karmił Cię sobą, czyli Miłością.
Tekst: J 3, 16-17
Prośba: Bym umiał PRZYJMOWAĆ: Boga, bliźniego, siebie samego, miłość, łaskę, dobro, przyjaźń, bliskość…
Myśli pomocne w rozważaniu:
- Zdanie, które bardzo dobrze znamy, „Tak bowiem Bóg…”, zaczyna się od TAK. Bóg jest na TAK! Dla mnie, mojego istnienia, historii, dla mojej rodziny, bliskich, dla całego stworzenia. Warto to sobie uświadomić na początku modlitwy, przypominać wielokrotnie w ciągu dnia. Bóg nie jest tym, który zaprzecza, neguje, unicestwia, ale Tym, który stwarza i buduje, leczy, chroni, który JEST.
Dziś Bóg chce przypomnieć mi, dlaczego stał się człowiekiem. Jaki był powód przyjęcia przez drugą osobę Trójcy Świętej ciała? Przyjrzę się swoim myślom, sądom w tej sprawie. Może Jezus narodził się, bo trzeba było po ludziach coś posprzątać, poprawić co zepsuli, albo żeby okazać Swoją potęgę, ukarać? Które przekonanie towarzyszy mi podświadomie w moim życiu? Dlaczego tak trudno mi żyć prawdą, że Jezus przyszedł na ziemię z miłości!? - Skoro Ojciec daje Syna, to moim zadaniem jest Go przyjąć. Przyjąć Miłość. Przyjąć to, że jestem kochany. Przyjąć z wiarą, która nie stawia żadnego „ale”. Taka wiara jest łaską, której Bóg chce udzielać Swoim dzieciom. To dar, o który można prosić, a już samo to zbliża nas do Niego. Bo Bóg jest hojny w dawaniu. I jaki sens miałoby oddanie Syna, gdyby nie udzielił nam zdolności przyjęcia Go? Przyjmowanie to proces Boski. Mamy całe życie aby się go uczyć, stając się coraz bardziej do Niego podobnymi.
- Moje życie od samego początku stawia mnie w pozycji przyjmującego. Jako noworodek nie jestem zdolny do przeżycia, chyba że ktoś się o mnie zatroszczy i poda mi pokarm, otoczy ciepłem. Przyjmując to, przyjmuję i podtrzymuję życie. Cóż mam, czego bym nie otrzymał? (1 Kor 4, 7) Chcę dziś spojrzeć na swoją historię życia, jako na historię przyjmowania – tego co jest mi dane, ale też tego, co przychodzi. Nie zawsze są to sytuacje, które automatycznie wzbudzają we mnie wdzięczność. O czym, mogę powiedzieć, że do mnie „przyszło”? Czy potrafiłem to przyjąć? Co przegapiłem?
- Jezus przychodząc na ziemię pierwszy raz, nie przychodzi, jako sędzia, ale ten który zbawia. Z języka greckiego to słowo oznacza po prostu ratunek. Jezus przychodzi mnie uratować. Czasem mogę nie być świadomy, że tego ratunku potrzebuję, ale są dni, kiedy marzę, żeby stanął przy mnie ktoś mocniejszy, pewny, dobry… ktoś na kim mogę się oprzeć. Jak jest w moim dzisiaj?
Na koniec dnia zatrzymaj się nad tym doświadczeniem modlitwy. Niezależnie w jaki sposób ją odbyłeś, przeprowadź krótką refleksję i pomyśl: Co było w tej modlitwie albo w dzisiejszym dniu najważniejsze dla Ciebie? Co dawało Ci siłę do działania, moc do kochania, przebaczania, angażowania się? Co zabierało Ci siły, podkopywało zaufanie do Boga i do siebie, dołowało? W jaki sposób dzisiaj doświadczałeś obecności Boga? W których zaś miejscach tej obecności nie doświadczałeś? Co było trudno Ci dzisiaj przyjmować?
Zachęcamy do zapisywania swoich refleksji po modlitwie w formie dziennika duchowego. A jeśli chciałbyś podzielić się Twoim doświadczeniem z innymi (z wyłączeniem rzeczy bardzo osobistych), możesz to uczynić w komentarzu pod danym dniem lub na naszym profilu Facebooka.
Wiara, która nie stawia żadnego „ale” to coś więcej niż przyjąć to zawierzyć czyli także oddać. Przyjąć i oddać jak Maryja przyjęła Słowo i pod krzyżem Je oddała, bez żadnego „ale”. Czym jest to „ale”? JA. Czy mam je odrzucić? Nie mogę, bo przestanę być autentyczna. Czy je oddać jak Abraham Izaaka? Czy dostanę z powrotem swoje JA już przemienione? Oddanie ma moc kreowania (zmiany) rzeczywistości. Bóg oddał Syna – swoje JA -JA Jestem i nastąpiło zbawienie ludzkości. Moc jest w przyjęciu i oddaniu. Moc albo bardziej WszechMOC. Moc w słabość się doskonali. Droga od słabego JA do mocnego JA Jestem. Droga Maryi i Józefa. Droga POKORY.