Wprowadzenie do modlitwy i refleksji na czwartek, 10 sierpnia

Od serca do Serca

Rekolekcje (nie tylko) dla Mam

SERCE JEZUSA, ŹRÓDŁO ŻYCIA I ŚWIĘTOŚCI

MODLITWA:

Tekst: Łk 19, 1-10 Zacheusz

Potem wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A [był tam] pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę». Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie». Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło»

Na początku modlitwy zrób znak krzyża i poproś Boga o łaskę, by wszystkie Twoje intencje, czyny i działania (myśli, pragnienia), były w sposób czysty uporządkowane i skierowane ku Bogu, czyli ku Miłości.

Przeczytaj jeszcze raz dzisiejszy tekst i wyobraź sobie tę scenę. Zobacz Zacheusza, który był ważną osobą, przełożony celników w mieście, bardzo bogaty. Zobacz, jak jest ubrany, jak się zachowuje. Popatrz na moment, kiedy wchodzi na drzewo – z jego statusem społecznym i majątkowym… Wsłuchaj się w to, co mówi Jezus i co dzieje się potem.

Poproś teraz o konkretną łaskę tej modlitwy: o pozwolenie Bogu na przemianę swojego serca z kamiennego na serce z ciała.

Jezus jest wzywany jako źródło życia i świętości. Tak, św. Paweł nazwał to trafnie, że “wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone (…) w Nim wszystko ma istnienie” Kol 1, 16-17. Twoje życie jest w Jego ręku. Ale wychodząc z Jego ręki, idziemy ku pełnemu Życiu, jakby było ono w nas dopiero w zalążku. Bo nie chodzi o to życie, które język grecki nazywa bios lub psyche. Chodzi o życie, które nazywa ZOE – jedyne życie, które trwa wiecznie. Bios i psyche się kończą.

Scena z Zacheuszem pokazuje nam kilka rzeczy. Najpierw uświadom sobie, czym jest pełnia życia. Zacheusz jest kimś, kto ma wszystko. A jednak szuka czegoś więcej, inaczej nie wchodziłby na drzewo, narażając się na ośmieszenie, wyszydzenie. Pełnia nie znajduje się więc w tym, co doczesne, co człowiek może zdobyć własnymi rękoma, zapracować sobie na to. Żyjemy życiem realnym, istniejącym, ale życie prawdziwe jest tylko w Bogu, jakby poza nami. Jezus mówi do Zacheusza ważne słowa: “dziś muszę zatrzymać się w twoim domu”. Mówi te słowa również do Ciebie: zejdź prędko z tego piedestału, jaki sobie budujesz, z tego swojego świata, w którym chcesz patrzeć na wszystko z góry. Zejdź, gdyż chcę zatrzymać się w Twoim domu, chcę zamieszkać w Twoim sercu i dać Ci prawdziwe Życie. To niespodziewane spotkanie przynosi Zacheuszowi NOWE ŻYCIE, które jest połączone ze świętością. Bo Zacheusz, bez żadnej zachęty, bez żadnych kazań umoralniających, zaczyna podejmować niesamowite decyzje. W swojej wolności oddaje pół majątku ubogim, a skrzywdzonym zwraca poczwórnie.

Nowe Życie, które przynosi Jezus. Nowe Życie to nic innego jak miłość czynna, działająca, konkretna. Nowe Życie to serce, które kocha jak Serce Jezusa. To serce, w którym “miłość cierpliwa jest, łaskawa, nie zazdrości, nie szuka swego…” 1 Kor 13, 1-13. To serce, w którym realizują się przykazania Jezusa: “miłujcie waszych nieprzyjaciół, módlcie się za tych, którzy was prześladują, dobrze czyńcie, pożyczajcie”, itd.

Jak kochasz? Co odnajdujesz w swoim sercu? Czy dostrzegasz choćby zalążki Nowego Życia? A jeśli nie, czy tego właśnie pragniesz? Czy pozwolisz Jezusowi zatrzymać się w Twoim domu, aby Jego miłość mogła w nim zamieszkać?

Na koniec modlitwy porozmawiaj o tym wszystkim z Jezusem i wypowiedz przed Nim to, co teraz czujesz lub decyzje, które podejmujesz.

REFLEKSJA:

Gdy mały Zacheusz był jeszcze mały, nie stanowiło to wielkiego problemu. Jednak mijał czas, a on z jakiegoś powodu również w wieku dorosłym nadal był niskiego wzrostu. Pewnie niejeden raz, gdy chciał spojrzeć komuś w oczy, musiał zadzierać głowę i wspinać się na palcach. Gdy próbował czegoś dosięgnąć, okazywało się to poza jego zasięgiem. A gdy miał czasem ochotę, by spojrzeć na kogoś z góry – zazwyczaj nie mógł tego zrobić. Próbował więc w inny sposób dać innym do zrozumienia, że jest ważny i godny szacunku. Z czasem, gdy dorobił się majątku, stało się to prostsze. Niski wzrost nie był już tak wielką przeszkodą, wystarczyły odpowiednie dobrane, bogate szaty i ćwiczona niekiedy przed lustrem mina – pełna rezerwy i zadowolenia z siebie.

A jednak nadszedł dzień, w którym Zacheusz na chwilę zapomniał o wszystkich maskach, które ubierał na co dzień. Gdy wdrapał się na sykomorę, by pomimo niewielkiego wzrostu zobaczyć na własne oczy Nauczyciela z Nazaretu, stało się cud. Spotkał Kogoś niezwykłego i wielkiego, a jednak ten Ktoś nie patrzył na Niego z góry. By spojrzeć Mu w oczy, Zacheusz nie musiał zadzierać głowy. Wręcz przeciwnie – to Jezus unosił ku niemu wzrok i wyciągał rękę.

Niezależnie od tego, jak czujemy się mali i słabi, Bóg nie patrzy na nas z góry. Przychodzi nie po to, żeby wyliczyć nasze słabości i potknięcia. Przychodzi, bo chce się z nami SPOTKAĆ.

Wiele z nas zna listy swoich słabości, wad i kompleksów na pamięć. Uwierają nas tak samo, jak niski wzrost przeszkadzał Zacheuszowi. Może nam się czasem wydawać, że rozwiązaniem problemów jest walka o doskonałość, bo jeśli naszą “czarną listę” uda się skrócić, będziemy szczęśliwsze. Moje doświadczenie pokazuje jednak, że wraz z zaciśnięciem zębów i dążeniem do perfekcji, rośnie niezadowolenie z życia, a poziom frustracji. Bo życie pełnią życia i dążenie do świętości nie jest równoznaczne z bezgrzesznością. Źródłem świętości, ale też sił do zmiany, jest relacja z żywym Bogiem. On przychodzi do nas, by to co małe i słabe pokazać w innym świetle i dokonać cudu przemiany. Nie szuka spotkania z duchowymi herosami, z ultrapoprawnymi bezgrzesznymi ideałami, ale z tymi, którzy źle się mają.

Najlepszym dowodem na to jest fakt, że każdego dnia możemy przychodzić do Jezusa i jednoczyć się z Nim w Komunii Świętej. W czasie każdej Mszy świętej możemy oddawać Bogu to, co w nas jest “bez życia”, co sprawia że nie ma w nas radości i sensu, i doświadczać tego, że On napełnia nas życiem i daje nowe siły. W domowej rzeczywistości nie zawsze możemy pozwolić sobie na to, by w ciągu tygodnia wygospodarować czas na udział w Eucharystii. Wielu świętych praktykowało jednak duchową Komunię świętą, czyli duchowe zjednoczenie z Jezusem, wypływające z pragnienia Eucharystii. W encyklice “Mediator Dei et hominum” czytamy: “Kościół (…) życzy sobie w szczególności, aby chrześcijanie, zwłaszcza gdy trudno im przyjąć eucharystyczny pokarm w rzeczy samej, przyjmowali go przynajmniej pragnieniem; mianowicie w ten sposób, by wzbudziwszy żywą wiarę, i sercem w czci pokornym oraz całkowicie ufnym wobec woli Boskiego Odkupiciela, zjednoczyli się z nim najpłomienniejszym jak tylko mogą uczuciem miłości.”

ZADANIE:

Pomyśl o tym, że dzisiaj masz szansę na autentyczne spotkanie z Jezusem, niezależnie od tego, jak wysoko wdrapałaś się na swoją “sykomorę”. On nie patrzy na Ciebie z góry, lecz z miłością wyciąga do Ciebie rękę. Jeśli masz taką możliwość, spróbuj dzisiaj wziąć udział w Eucharystii albo spędzić choć kilka minut w kościele, adorując Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie. Jeśli nie masz takiej możliwości, a czujesz takie pragnienie, przyjmij Go do serca w duchowej Komunii świętej.