Wprowadzenie do modlitwy na piątek, 17 kwietnia.

Tekst: J 6,1-15

Prośba: o łaskę stanięcia w prawdzie swojego serca i łaskę prawdziwej, głębokiej relacji z Jezusem.

Obraz: wyobraź sobie Jezusa siedzącego z uczniami i patrzącego na przychodzących ludzi.

1. „Bo widzieli znaki”. Jan mówi, że ludzie idą za Jezusem, bo widzą uzdrawianych ludzi. Chcą Go obwołać królem, bo rozmnożył chleb. Przychodzą być może z ciekawości, dlatego, że nadzwyczajność bardzo przyciąga. Chorzy ludzie nagle zdrowieją, głodni są „bezkosztowo” nakarmieni. Wyobraź sobie, że słyszysz o czymś takim od sąsiadki, widzisz, że wiele osób biegnie w stronę miejsca, gdzie to się dzieje. Nie poszedłbyś tam? Postaw się na miejscu tych ludzi i zobacz, co się w Tobie dzieje, kiedy widzisz Jezusa i uczniów. Czego się spodziewasz? Jak do tego wszystkiego podchodzisz?

2. Można iść, patrzeć na niesamowite rzeczy i pozostać sceptycznym, wiedzącym lepiej. Często jest to dobry objaw zdrowego rozsądku… Ale bywa też, że ślepota. Można przecież być światkiem zupełnie niewyobrażalnego cudu – Eucharystii – przesiedzieć ją bardziej lub mniej się nudząc, a potem wyjść takim samym, jakim się przyszło. A to dlatego, że aby uwierzyć Jezusowi trzeba czegoś więcej, to znaczy otwartości na osobistą relację. Kiedy patrzysz na swoją wiarę, to co widzisz? Co czujesz? Spójrz w siebie i odpowiedz sobie kim jest dla Ciebie Bóg? Ale znajdź prawdę Twojego serca, zostawiając na boku pobożność, dobre wychowanie, to co wydaje się słuszne i właściwe, a już szczególnie to co o Bogu wiesz. Nie bój się, jeśli stwierdzisz, że póki co Bóg jest dla Twojego serca nikim, albo kimś mało ważnym. To jest punkt wyjścia dobry jak każdy inny – ważne, aby był prawdziwy. Poproś Pana, aby to On zatroszczył się o waszą relację, o waszą bliskość i jedność.

3. „Usunął się”. Można patrzeć na cuda, uwierzyć i mieć pewność, że teraz znalazło się kogoś, kto jest nadzwyczajny, kto dysponuje olbrzymią mocą. Zapewne wielu będących przy rozmnożeniu chleba osobom rozbłysły oczy – łatwo to sobie wyobrazić. Można przecież uwierzyć, że jeśli uzdrawia nieuleczalnie chorych, potrafi z kilku chlebów „wyczarować” ogromne jego ilości, to jest w stanie wyciągnąć człowieka z każdych kłopotów. Takiego króla zdecydowanie i bez żadnych wątpliwości warto mieć. Bo czego się najbardziej boimy? Choroby, biedy i być może jeszcze samotności. Można się Jezusem zachłysnąć. Ale On sam zna to zagrożenie – nie chce jakiegokolwiek uwielbienia i ucieka przed nim, chowa się, żeby nie zrobiono z Niego bożka. Jeśli zechcę zapchać Nim chociaż jedną dziurę, choćby jedną pustkę, usunie się. Chce być czczony prawdziwie, a kiedy tak nie jest, użyje wszelkich środków, aby sytuację wyprostować. Przemiana, której z całej swojej istoty pragnie dla nas Bóg, to coś dużo głębszego niż „zwykłe” uzdrowienie, choćby najbardziej spektakularne. Jeśli chcesz, zapytaj Go o to, czego dla Ciebie pragnie. Pewną podpowiedzią mogą być na przykład te miejsca Pisma Świętego:  Ps 16,11; 1Kor 2,9; Ef 3,20. Czy te obietnice do Ciebie przemawiają? Spróbuj przeczytać je ze zrozumieniem, otworzyć się na nie. Tam nie ma metafor, to wszystko jest dosłowne. Porozmawiaj z Bogiem o nich i o tym, co w sobie znajdujesz na tej modlitwie.