Wprowadzenie do modlitwy na sobotę po Popielcu, 9 marca.

Tekst: Łk 5, 27-32

Prośba: o łaskę towarzyszenia Jezusowi.

1.Bohaterem dzisiejszej Ewangelii jest celnik Lewi. Widzę go zajętego pracą, zatopionego w codziennych troskach i obowiązkach, siedzącego w komorze celnej – zamkniętego. Jezus przechodząc, dostrzegł go w tym więzieniu. Może było w oczach celnika jakieś błaganie, nieme wołanie o pomoc, a może po prostu pustka i beznadzieja, zagubienie. Jezus uznał go za takiego, który „ma się źle”, potrzebuje lekarza, potrzebuje uwolnienia. I skierował do niego wyjątkowe zaproszenie, które po grecku znaczy nie tyle „pójdź za mną”, co „towarzysz mi”. A więc nie: zrób coś ze sobą, zacznij działać, rusz się, ale: bądź ze mną, przy mnie. Jezus pragnie być z Lewim, potrzebuje Jego obecności. Jezus również do mnie zwraca się z tą prośbą: bądź ze Mną, bądź więcej, bądź bliżej, bardziej świadomie, towarzysz Mi w tym, co Mnie czeka w najbliższym czasie, chodź ze Mną do Jerozolimy. Obecność jest największym darem, jaki możemy sobie dać. Ale często też więcej kosztuje niż jakiś post, czy realizacja postanowienia, którego efekty są wymierne, mierzalne. Obecność owocuje zacieśnieniem relacji, zbliżeniem, upodobnieniem, ostatecznie zjednoczeniem. To moje najgłębsze pragnienie i tego Jezus chce dla mnie. Na ile „jestem” z Jezusem w mojej codzienności? Jak mogę towarzyszyć Mu w czasie przygotowania do Paschy?

2.Misja towarzyszenia Jezusowi to zadanie, które wyznaczył On swoim Apostołom. „I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki, i by mieli władzę wypędzać złe duchy” (Mk 3, 14-15). Droga od celnika do Apostoła – wysłannika, zaczyna się od wyjścia z komory celnej – więzienia, w którym siedzę na własne życzenie. Jezus zaprasza, ale nie zmusza. Decyzja należy do mnie. Aby żyć w bliskości Jezusa, towarzyszyć Mu w drodze, być tam gdzie On, nie mogę siedzieć w jednym miejscu. Muszę być gotowa zostawiać różne sprawy, relacje, rzeczy, pomysły, schematy, aby w wolności iść tam, gdzie prowadzi Jezus. Często samej brakuje mi siły, żeby taką decyzję podjąć, potrzebuję Jego pomocy. To jest moja słabość, kondycja grzesznika. Do takiej mnie podchodzi dzisiaj Najlepszy Lekarz i spogląda, wyciąga do mnie rękę, dotyka. Tak bardzo zależy Mu na mojej obecności, że nie zważa na moje grzechy i upadki. Dziś chce dać mi Swoją obecność i wsparcie, żebym zdecydowała się opuścić moje więzienie. Skąd On chce mnie wyprowadzić? W jakim schemacie, sprawach zewnętrznych czy duchowych jestem uwikłana? Gdzie brakuje mi wolności? To wszystko chcę dziś oddać Jezusowi, pozwolić Mu działać z mocą w moim życiu.

3.To nie jest tak, że dopiero gdy będę miała pełną wolność, będę całkowicie zdrowa, Jezus będzie mógł mnie posyłać. Proces nawracania się, zmiany myślenia, oczyszczania będzie trwał całe życie. Najważniejsza jest w nim obecność – trwanie, towarzyszenie Jezusowi. Jeśli uważam siebie za najbardziej niegodną przyjęcia Jezusa do swojego domu, zbyt grzeszną i słabą, to właśnie do mnie Jezus najbardziej chce przyjść na ucztę. Moja słabość może być miejscem spotkania i dzielenia się łaską miłosierdzia z innymi – podobnymi do mnie. Być Apostołem Jezusa to towarzyszyć Mu i świadczyć o Jego obecności w moim życiu, na dobre i na złe. Chcę mieć dziś oczy otwarte na innych, którzy się „źle mają”, którym moja obecność może dodać otuchy, którzy siedzą w swoich więzieniach. Tak jest z obecnością – często jest warta więcej niż wiele słów.