Bo możemy dużo mówić o naszej wierze, ale w zasadniczych momentach możemy iść na małe kompromisy ze złem. Przestajemy być czytelni, bo źle pojmujemy tolerancję wobec niewierzących. A nie mamy ich nawracać słowem tylko tak postępować, aby mówili z zachwytem „popatrzcie jak oni się miłują” i aby to skłoniło ich do refleksji na temat własnego życia. O wierze mówi też końcówka dzisiejszej Ewangelii. Jeśli mamy głęboką wiarę, żadne prześladowania nie będą w stanie nas przestraszyć, nie zachwieją nami. Kiedy przylgniemy wiarą do Boga, On będzie mógł nas prowadzić. Bo wierzyć oznacza iść za tym, co mówi ten, któremu wierzymy. Bez stawiania warunków. Bo on ma rację. Jaka jest Twoja wiara? Szczególnie w sytuacjach, kiedy musisz opowiedzieć się za lub przeciw Bogu w relacjach z ludźmi.

2. Niewiara. Słowa o nieodpuszczeniu bluźnierstwa wobec Ducha Świętego sprawiają nam kłopot. No bo jak to, przecież Bóg jest miłosierny, przebacza nam wszystkie grzechy, a tu taki „kwiatek”. Warto zastanowić się, co jest istotą grzechu przeciwko Duchowi Świętemu. Jest nią lekceważenie Boga (brak miłości) i niewiara w to, że jest rzeczywiście Bogiem. Bo kiedy zuchwale grzeszymy mając nadzieję na miłosierdzie, to mamy w sobie postawę: i tak Panie Boże musisz mi przebaczyć. Nasza nadzieja na miłosierdzie jest fałszywa. Kiedy rozpaczamy o łasce Bożej jest w nas myślenie: nawet Bóg nie ma mocy mi przebaczyć. Kiedy odkładamy nawrócenie na później nieustannie odrzucamy łaskę i nie chcemy z nią współpracować. Jednocześnie jest w nas postawa: jeszcze zdążę. Jakbyśmy byli panami czasu. Kiedy wątpimy o jakiejś uznanej prawdzie wiary, często wchodzimy w myślenie: muszę zrozumieć, żeby uwierzyć. Jak możesz swoim ludzkim rozumem objąć Boga, Stwórcę Wszechświata? Gdzie w Twoim sercu jest niewiara w to, że Bóg rzeczywiście jest Bogiem, ze wszystkimi konsekwencjami tego faktu? Co chcesz z tym zrobić?