Wprowadzenie do modlitwy na sobotę, 1 czerwca.

Tekst: J 16,23b-28

Prośba: o łaskę bycia sercem przy Sercu Jezusa.

  1. W imię moje. Czyli w imię Jezusa. Jezus sam mnie zachęca, żebym prosiła Ojca „w Jego imię”. Obiecuje, że każda modlitwa w ten sposób zaniesiona, będzie przez Ojca wysłuchana. Co oznacza prosić w imię Jezusa? Nie chodzi o powoływanie się na Niego, na Jego zasługi. Jezus sam mówi, że nie potrzebuję Jego wstawiennictwa, bo Ojciec każdego miłuje tak, jak Jego. Nie kocha bardziej Jezusa niż mnie. Tak, jak chciał Jego dobra, tak też mnie chce wszystkiego udzielić. Nie chodzi też o magiczną formułkę, którą dla lepszej skuteczności powinnam zaczynać każdą modlitwę. Dlaczego więc mam modlić się w Jego Imię? Stając do modlitwy w Imię Jezusa wyrażam moją bliską relację z Synem. Imię Jezus znaczy „Bóg zbawia”. Jeśli proszę w TO imię, wyznaję wiarę, że poza Bogiem nie ma zbawienia, że sama siebie nie zbawię, że to On wie lepiej co jest dla mnie dobre. Jeśli jestem w zażyłej relacji z Synem, to wiem o co prosić. To znaczy, że znam bicie Jego serca, znam Jego pragnienia. Moja droga jest Chrystusowa – mam stawać się Nim. Im więcej będzie Chrystusa we mnie, tym bardziej moje prośby będą Jego prośbami, moja wola – Jego wolą, moje pragnienia – pragnieniami Syna. I wtedy nie ma powodu, by moje prośby miały nie zostać wysłuchane. Bo pochodzą od samego Boga. Jakimi słowami proszę Boga w moich i czyichś intencjach? Czy zdarzyło mi się prosić dosłownie „w Imię Jezusa”? O co dzisiaj chcę prosić Ojca?
  2. Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna. Owocem spotkania z Bogiem, wysłuchanej modlitwy ma być radość. Pełna radość, wypełniona. I nie jest tu mowa o radości po śmierci, w wieczności, ale tej doczesnej, związanej z moim ciałem, zmysłami, emocjami, relacjami, „przyziemnymi” przyjemnościami. Jak reaguję na ten fragment Ewangelii? W ostatnich dniach kilka razy pojawiło się w czytaniach zapewnienie, że Bóg chce, żebym była szczęśliwa. Czy wierzę Mu? A może wciąż mam w tyle głowy przekonanie, że tutaj na ziemi nie ma co liczyć na szczęście, że może w niebie, ale tutaj… to padół łez. Bóg chce przemieniać mój lament w taniec. Chce żebym przebywała z Nim już tutaj, żebym już teraz kosztowała Nieba – będąc blisko Jego serca. Niebo to serce przy sercu. Nie muszę czekać na śmierć, żeby się z Nim spotykać, żeby żyć Niebem. I to się dzieje w doczesności. Czy wierzę w dobroć Boga? Dziś pierwszy dzień miesiąca poświęconego Jego Sercu… wsłucham się w Jego bicie. Będę prosić o pełnię radości w Jego bliskości.