Wprowadzenie do modlitwy na sobotę, 12 stycznia.
Tekst: J 3,22-30
Prośba: o serce pokorne, pełne radości.
- Ja nie jestem Mesjaszem. Jan chrzciciel zostaje dziś przedstawiony w „po ludzku” trudnej sytuacji. Ten, na którego przyjście czekał, o którym świadczył, teraz odbiera mu pracę, ludzi. Jego uczniowie nie mogą się z tym pogodzić, żalą się swojemu nauczycielowi. Jan jednak doskonale zna swoje miejsce, swoje zadanie. Wie kim nie jest, a to już dużo. To, że nie jest mesjaszem przypomina uczniom, ale też sobie. Może było to zdanie, które wielokrotnie musiał sobie powtarzać? Mnie też często włącza się syndrom „zbawiciela świata” – nad wszystkim chcę mieć kontrolę, jestem przekonany o własnej racji i nie-zastępowalności, wmawiam sobie, że muszę dać radę. Jakie to są sytuacje? Kiedy niepotrzebnie biorę za coś odpowiedzialność? Dlaczego tak trudno mi te sprawy zostawić?
- Przyjaciel Oblubieńca. Jan wie, że nie jest Mesjaszem. To Jezus Chrystus jest Oblubieńcem, który ma oblubienicę – ma prawo, by gromadzić przy sobie Kościół. Jan stawia siebie w cieniu Pana Młodego. Przyjrzę się jego postawie…: Przyjaciel stoi i słucha głosu zakochanego Oblubieńca, co sprawia mu ogromną radość. Radość, która doszła do szczytu. Jan nigdzie tego nie powiedział wprost, ale z tego obrazu wynika, że sam musi bardzo kochać swojego Przyjaciela. Skoro największą radość sprawia mu obserwowanie Jego szczęścia… Co czuję czytając o takiej relacji, widząc taką postawę Jana? Czy pamiętam sytuację, w której cieszyłem się aż tak czyimś szczęściem? Czym dla mnie jest przyjaźń? Czy w Jezusie dostrzegam swojego przyjaciela? Czego dziś uczy mnie Jan Chrzciciel?
Osoba Jana Chrzciciela towarzyszy mi od pewnego czasu.Jan Chrzciciel jest dla mnie wzorem stawania w prawdzie,nauką prawdziwej pokory, do której tak mi jeszcze daleko.Dziś po modlitwie zobaczyłam u Niego szczerą,bezinteresowną miłość,lojalność i najprawdziwszą przyjażń.Proszę Cię Panie o serce pełne pokory i radości w relacjach z moimi przyjaciółmi.
Dziękuję za przydatne do rozważań puncta, niebywale praktyczne i na czasie – wbija się nam do głowy potrzebę autopromocji, którą trzeba niesłychanie mądrze wyważać, by nie stała się ścieżką ku pysze. Potrzebuję wsparcia Boga, by wciąż na nowo powracać do postawy pokory.
Nawiasem mówiąc, czemu rozważania autorstwa kobiety są pisane w osobie męskiej? Nie wstydźmy się żeńskości, Kościół ma wielkie święte i kilkoro Doktorów-kobiet, a pisanie w osobie męskiej to utwierdzanie złego stereotypu…