Wprowadzenie do modlitwy na sobotę, 26 maja.

Tekst: Mk 10, 13-16.

Prośba: o łaskę prostoty w przyjmowaniu zbawienia.

  1. Przynosili Jezusowi dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. Dzisiejszą Ewangelię można odczytać w kontekście sytuacji w jakiej się znajdujemy, jaką rolę społeczną pełnimy, jakie mamy powołanie. Co innego dostrzegą w niej rodzice, co innego dzieci, jeszcze inaczej spojrzą osoby konsekrowane, duchowni. Do której postaci z tej Ewangelii jest ci najbliżej, jako rodzicowi, dziecku (nawet dorosłemu) twoich rodziców, jako małżonkowi, osobie samotnej czy duchownej? Można też pójść dalej i zejść na poziom wspólny nam wszystkim. W każdym z nas jest pragnienie przyniesienia do Jezusa tego, co w nim dziecięce, niewinne, słabe. Potrzebujemy by On tego dotknął, uzdrowił, by On nas takimi przyjął, ugłaskał. By był blisko nas właśnie takich – może nieporadnych, zależnych, nieumiejętnych, ale z drugiej strony ciekawych świata, zaskoczonych, wzruszonych. I w każdym z nas są ci „uczniowie”, którzy chcą przeszkodzić w spotkaniu nas całych z Jezusem, którzy nie dopuszczają naszej „dziecięcej” części do kontaktu z Nim, uznając, że… no własnie… że co? Jakie głosy w sobie słyszysz, gdy masz opory przed przyjściem do Jezusa? W jakie zdania one się układają? Co starasz się przed Nim ukryć? Z jakimi problemami, sprawami czekasz aż „dorosną”, żeby móc je przedstawić Bogu?
  2. Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego. Święty Marek nie mówi, że mamy stać się jak dzieci, ale przyjąć Królestwo Boże, jak one. Przywołaj w sobie obraz dziecka, które przyjmuje prezent od kochającego rodzica. W dziecku nie ma fałszu, udawania. Nie ukrywa swoich emocji, swobodnie reaguje na sytuacje. Potrafi się zadziwiać, zachwycać i okazywać wdzięczność. Nie mówi rodzicowi – czekaj, jeszcze nie zasłużyłem na prezent, jeszcze jestem nie dość grzeczny. Dla niego każdy dzień jest świętem. Dziecko ma w sobie dużo przestrzeni by przyjmować. Ręce zawsze gotowe by otrzymać. I nie czuje się z tego powodu winne. Wie, gdzie jest jego miejsce, że jest zależne i nie przeszkadza mu, że nie ma nad wszystkim kontroli. Dziecko jest dzieckiem. Ile ja mam w sobie takiej prostoty w przyjmowaniu darów – od innych ludzi, od siebie, od Boga? Jak reaguję, gdy ktoś chce obdarować mnie bez okazji? Czy nie łapię się na myśleniu, że muszę zasłużyć, zdobyć, „wykupić” sobie bilet do Królestwa Bożego? Czy mam w sobie gotowość by Je po prostu przyjąć?
  3. Biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je. Naszą modlitwę zakończmy w ramionach Jezusa. Będąc blisko Niego chcemy utwierdzać się w przekonaniu, że jesteśmy kochani – z całą naszą niedojrzałością, grzesznością, niezaradnością. Jezus chce dziś wziąć cię w ramiona i jeszcze położyć na tobie ręce. Chce cię całego ogarnąć, otulić Sobą, dotknąć każdego miejsca na twoim ciele z czułością i troską, żebyś poczuł się przyjęty, przygarnięty. On tego w tobie dokona jeśli tylko Mu na to pozwolisz.