Wprowadzenie do modlitwy na sobotę, 28 maja

Tekst: Mk 11, 27 – 33

Prośba: o przyjęcie i życie Prawdą, którą jest Jezus.

1.   Wyobraź sobie tę scenę. Jezus spaceruje po świątyni. To dom modlitwy, miejsce spotkania z Ojcem. I w tym miejscu zostaje zaatakowany przez arcykapłanów, uczonych i starszych. Przypatrz się temu, w jaki sposób to mogło się odbyć? To scena tuż po tym, kiedy wyrzucił przekupniów ze świątyni. Jezus jest więc zaatakowany po tym, jak przywrócił świątyni jej pierwotne przeznaczenie. Zobacz, że zadają mu pytanie z pozycji władzy, kogoś kto panuje i czyj interes został naruszony. Czy my czasem nie reagujemy podobnie, kiedy Bóg dopomina się o nasze serce, a my niekoniecznie chcemy dać mu przestrzeń? Kiedy chcielibyśmy – owszem – Bogu palić świeczkę, ale mieć też coś „dla siebie”, żeby nawet On się tam nie wtrącał?

2.   Tę samą postawę władzy widać, kiedy rozmyślają nad tym, co odpowiedzieć Jezusowi. Nie ma w nich ani odrobiny zastanowienia nad tym, co Jezus powiedział („a może Jan Chrzciciel miał rację?”), tylko jak tu wyjść obronną ręką z tego, co Jezus im zadał. Te dywagacje są w stylu „racja należy do nas”, trzeba się tylko obronić przed „podłym” atakiem tego Nauczyciela z Nazaretu. W sumie nie pierwszy raz zapędził ich w kozi róg. Ale nie o to może tu chodzi. Uświadom sobie w tym momencie, że wiara jest również decyzją – przyjęcia Słowa, przyjęcia Tego, który Słowo wypowiada. Faryzeusze i uczeni, nawet widząc znaki czynione przez Jezusa, pozostali sceptyczni, wycofani, chłodni („my i tak wiemy swoje”) – jak obserwatorzy a nie jak uczestnicy – i nic nie było w stanie przebić ich twardej skóry niewiary.

3.   Adwersarze Jezusa uznawali siebie za wielkich, godnych poważania przez swoją wiedzę, pobożność i status społeczny. Jednak ta scena pokazuje, że znajdują się między młotem a kowadłem. Widzieli, ci się dzieje po głoszeniu Jana, a jednak nie wzbudziło to w nich zastanowienia. Uważali siebie za większych od tego, nie potrzebujący nawrócenia. A kiedy Jezus stawia ich pod murem, to się okazuje, że są również niewolnikami ludzkiej opinii – boją się narazić tłumom i tak naprawdę ich wielkość i pobożność to kolos na glinianych nogach. Brak im wolności. Za to, co głoszą, nie są w stanie oddać życia, lecz pójdą na każdy kompromis, byle się przypodobać tłumom. Ile takiej postawy jest w naszym życiu, choćby w drobnych sprawach? Widząc to, nie potępiaj, lecz pozwól, by Słowo Cię przemieniło, uzdrowiło i poprowadziło do Prawdy –  a jest nią Jezus.