Wprowadzenie do modlitwy na poniedziałek, 28 maja
Tekst: Mk 10, 17-27
Prośba: o odwagę powierzenia całego swojego życia Jezusowi
1. Bogaty młodzieniec przybiega do Jezusa i pada przed Nim na kolana. To opis wydarzenia, które musiało przykuć uwagę tych, którzy otaczali Jezusa. Chwilę później jednak ten sam młodzieniec odchodzi zasmucony. Propozycja Jezusa była inna, niż się spodziewał. Przybiegł do Niego z całym swoim bogactwem, pytając co jeszcze mógłby zrobić. Zaproszeniem Jezusa było pozostawienie wszystkiego, do czego był przywiazany i pójście za Nim. W zdaniu „przyjdź i chodź za mną” kryje się tajemnica i niepewność. Trzeba zostawić to, co się ma i ruszyć w nieznane. W zamian zyskuje się coś, czego nie da się kupić za żadne pieniądze – bliskość z Jezusem, prawdziwą relację i możliwość dzielenia z nim radości i smutków. Ile jest w Tobie z bogatego młodzieńca, który tak naprawdę chce zachować swoje bogactwa i w którego życiu raz na jakiś czas zdarzają się takie zrywy, gdy biegnie i pada na kolana przed Jezusem? Ile w relacji z Panem polegania na sobie, własnych siłach i na tym, co chcesz i potrafić kontrolować? Co przeszkadza Ci w podjęciu decyzji, by zostawić to, do czego jesteś przywiązany, a potem „pójść i chodzić za Nim”? I czego bardziej pragniesz – chwilowych porywów emocji co jakiś czas czy wejścia w taką relację z Jezusem, w której to On prowadzi i w której doświadcza się w niepowtarzalny sposób Jego bliskości?
2. Czytamy dzisiaj, że Jezus spogląda na młodzieńca z miłością. Spróbuj wyobrazić sobie to spojrzenie. Niezależnie od tego, co masz dzisiaj w sercu, niezależnie od wątpliwości i trudności by Mu zaufać, On patrzy na Ciebie z czułością i miłością. On wie, ile w Tobie dobra i cieszy się z każdego wysiłku, który podejmujesz, by być bliżej Niego – niezależnie od efektów, które może nie zawsze Cię zadowalają. Trwaj przed Jezusem, który patrzy na Ciebie z miłością i rozmawiaj z Nim o tym, co teraz rodzi się w Twoim sercu.
Jak – z całą uczciwością – postanowić oddać wszystko? Za mieszkanie czynsz, w sklepie nie dadzą za darmo, rachunki przychodzą co miesiąc. Jak się jest osadzonym w regularnej codzienności, powiedzmy szczerze – jeżeli obiecam, to niewykluczone, że na wyrost. A przecież za każdym razem, gdy medytuję nad tą perykopą, robię malutki wyłom w lęku przed porzuceniem życia w dotychczasowym kształcie. Nie, nie rozdam wszystkiego, przynajmniej nie dzisiaj. Mimo to coraz mniej się boję, że któregoś dnia może przyjść wezwanie i postawić mnie w konfrontacji z wiarą, do jakiej chciałabym się przyznać. Dzisiaj pomogła mi uwaga o miłości w spojrzeniu Jezusa. Kiedy ktoś mnie tym obdarza, kiedy patrzy z wiarą w moje siły, to mnie się ta wiara odrobinkę udziela i rośnie odwaga. Więc jeśli przyjdzie wezwanie – może wpatrzona w te oczy pełne miłości, nie cofnę się? Może. Wciąż jednak – wielkie może.