Wprowadzenie do modlitwy na środę, 10 stycznia

Tekst: Mk 1, 29-39

Prośba: o łaskę nieustannego towarzyszenia Jezusowi, dokądkolwiek się uda.

1.   Wczoraj słyszeliśmy o tym, jak Jezus był w synagodze, dzisiaj scena postępuje dalej. Możesz w niej zobaczyć, jak wyglądał jeden dzień z życia Jezusa. Wychodzą z synagogi i idą do domu Szymona. Tam leczy z gorączki teściową Szymona. Potem przychodzi wieczór i znoszą do Jezusa wielu chorych i opętanych. Ba, całe miasto znalazło się u drzwi. Każdy chciał, by Jezus zajął się także jego problemem. Przyszli wieczorem, bo pewnie cały dzień pracowali, byli w swoich obowiązkach i dopiero wieczorem mieli czas, by się tym zająć. Potem mamy noc i poranek, kiedy Jezus o świcie wstaje i idzie się modlić. Znajdują Go uczniowie, którzy chcą Go zatrzymać, lecz On wskazuje im kierunek dalszej drogi. Jak wygląda Twój dzień? Co się w nim dzieje? Czy Twoje życie (a więc i każdy kolejny dzień) ma swój kierunek, swój cel? Czy wiesz, dokąd zdążasz? Czy masz również jakieś cele pośrednie, mniejsze niż ten podstawowy? A głębokie pragnienia… czy je masz? Wyrażasz je jakoś codziennie wobec Boga i samego siebie?

2.   Zobaczyliśmy Jezusa, który działa w czasie. Przecież to Bóg, który postanowił ograniczyć siebie przez czas i przestrzeń. W tym czasie i przestrzeni, jaką ma do dyspozycji: działa, modli się, wypoczywa, przemieszcza się. Wszystko, co robi, jest w funkcji Jego „powołania”, czyli tego, po co przyszedł na świat. A według jakiej hierarchii powołania Ty działaś? Czy wszystko układasz, biorąc za punkt odniesienia Twoje powołanie, Twoją życiową „misję” (bycie np. małżonkiem, rodzicem, pracownikiem, przyjacielem, itd.), czy też jest to bardziej przypadkowe? Czy wystarcza Ci wtedy czasu na ważne rzeczy? Na początku tej listy nie musisz ustawiać Boga. On jest poza tą „konkurencją”. On przenika wszystko i jest bardziej na JEDYNYM miejscu (Swoim), niż na pierwszym. Bo sam się przedstawia, jako Bóg Jedyny (por. Mk 12, 29-31 z przypisami). Zwłaszcza, że kiedy to „ja” stawiam Boga na jakimkolwiek miejscu, to jakby za Boga decyduję, gdzie On ma stać… a kto tu jest Bogiem i kto decyduje?

3.   Popatrz również i uświadom sobie, co robi Jezus, żyjąc swoim „powołaniem”. Na pewno jest w nieustannym ruchu i nie pozwala zamknąć się i być przypisany – czy to do jednej miejscowości, czy do jednego zajęcia. W synagodze naucza, u Szymona podnosi teściową (i wtedy opuszcza ją gorączka), uzdrawia chorych, wyrzuca złe duchy. Również modli się (spotyka z Ojcem). Gdyby próbować podsumować to Jego działanie, to na pewno jest zawsze skierowane na człowieka i człowiek jest niejako w centrum troski Jezusa (centrum Jego zainteresowania). A to za-interes-owanie człowiekiem nie wypływa z tego, że Jezus ma jakiś „interes” (np. nie pobiera opłat za uzdrawianie, nie szuka władzy, nie buduje sobie bazy klientów, czy zwolenników, itp.). On to robi bez-interes-ownie. Inaczej mówiąc – kocha tych, dla których działa. I nic więcej. Zależy Mu na człowieku, więc go naucza i wskazuje prawdę, uzdrawia, podnosi z gorączki, wypędza z jego życia zło, itd. A Ty… na co jesteś w swoim działaniu nakierowany? Czy bliźni jest dla Ciebie ważny? Z jakim nastawieniem do niego podchodzisz? Coś od niego chcesz? (jeśli jesteś przedsiębiorcą, to wiadomo, że masz interes do człowieka, ale i w tym wypadku nie trzeba drugiego traktować jak „przedmiot” działań marketingowych, lecz jako człowieka właśnie). Pójdź za Jezusem w Jego drodze ku człowiekowi…