Wprowadzenie do modlitwy na sobotę, 16 marca.

Tekst: Mt 5, 43-48

Prośba: o dojrzewanie w miłości.

  1. Przykazanie miłości nieprzyjaciół jest jednym z najtrudniejszych do przyjęcia, realizacji. Czasem wydaje nam się w ogóle niemożliwe do spełnienia. Jezus, który nawet swojego zdrajcę Judasza nazywał przyjacielem (Mt 26, 50), daje nam za wzór miłość Swojego Ojca. Nasza miłość ma być tak doskonała jak Jego miłość. W tekście greckim słowo teleois można przetłumaczyć zarówno jako doskonały, ale także jako dojrzały, w pełni rozwinięty. Dojrzałość zakłada proces. Do niej się dochodzi, dorasta. Człowiek, który został stworzony z miłości i do niej powołany, wciąż się staje. Nie jest „skończony”. Pełnią, do której dążymy jest pełnia Boga, Jego miłości. Warto dziś spojrzeć na to trudne przykazanie nie jak na ciężar, który Jezus wkłada nam na ramiona, wskazując nieosiągalny cel doskonałości, pożywkę dla perfekcjonizmu i okazję by się oskarżać, że wciąż nie jestem doskonała, ale jako na zaproszenie do rozwoju, obietnicę stawania się coraz bardziej podobną do Syna. Dziś mogę na przykład zrobić jeden krok w kierunku tych, którzy mnie skrzywdzili – przebaczyć i zrezygnować z zemsty, odpłaty za krzywdę. Nie musi się to wiązać z miłym uczuciem miłości, ale ma wynikać z postawy, decyzji. Przebaczenie to mój obowiązek. Osoba której wybaczam nie musi o tym wiedzieć, nie musi o to prosić. Bywa, że ja sama więcej skorzystam z tego aktu, niż osoba, która mi zawiniła. Jeśli nie potrafię tego zrobić, będę dziś prosić o tę łaskę, o przemianę serca na wzór Jezusa.
  2. Nasza codzienność nie polega na mierzeniu się z prześladowaniami grożącymi utratą życia. Ci, których nazwalibyśmy nieprzyjaciółmi dokuczają nam często w bardzo prozaiczny sposób. Bywa, że mamy w sobie niechęć do kogoś nawet bez konkretnego powodu. Wystarczy, że się różnimy, jesteśmy inni. Jezus odpowiadając na pytanie „kto jest moim bliźnim?”, odwrócił je. Zapytam dzisiaj siebie nie tylko o to, kto jest moim nieprzyjacielem, ale dla kogo ja bywam nieprzyjacielem. W jakich sytuacjach to ja komuś uprzykrzam życie, komu może być ze mną trudno? Czy zdarza mi się to robić specjalnie? Jak się czuję w sytuacji kiedy wiem, że komuś sprawiam przykrość, że ktoś się na mnie denerwuje? Czy od razu wpadam w poczucie winy, momentalnie przepraszam, lub zaprzeczam, czy staram się dojrzale ocenić sytuację, zbadać swoje motywacje, przeprosić gdy trzeba, przyjąć siebie ze swoimi słabościami, wytrzymać napięcie związane z tym, że nie da się wszystkim dogodzić… Dojrzała miłość, to także miłość do siebie samego.