Wprowadzenie do medytacji na sobotę, 02.12.2017.
Tekst: Łk 21, 34-36
Prośba: o łaskę trwania sercem przy Sercu Jezusa.
- Uważajcie na siebie. Te słowa możemy usłyszeć od swoich rodziców, babci, przyjaciela… „Uważaj na siebie!” Z taką właśnie troską Jezus zwraca się do swoich uczniów. Zależy Mu na nich, są dla Niego bardzo cenni, leżą Mu na Sercu. Z tą świadomością rozpocznijmy dzisiejszą modlitwę. Trwajmy sercem, takim jakie ono jest, przy troskliwym Sercu Jezusa.
- Aby wasze serca nie były ociężałe. Dla wielu z nas kwestia wagi ciała jest sprawą krępującą, nieprzyjemną. Wolimy o tym nie myśleć, a i tak często myślimy o wiele za dużo. Jezus zaprasza nas dziś, abyśmy swoje serce położyli na wadze i zbadali jego kondycję. Tak, jak są znane normy określające sprawność fizyczną, tak też poznajemy wyznaczniki zdrowego ducha. Biorąc dosłownie zalecenia Jezusa zobaczymy, że to, co sprzyja wydolności ciała, pomaga też zachować dobrą kondycję duchową. Obżarstwo jednak, to nie tylko podjadanie, ale także łakomstwo duchowe, przywiązanie do różnych form pobożności, „świętości”, oraz gromadzenie dóbr. Pijaństwo to wszystko, co nas znieczula, w co uciekamy przed odpowiedzialnością, decyzją, przed Życiem. Troski doczesne to zamartwianie się, marudzenie, narzekanie, „czarnowidztwo”. Ile tego jest w moim sercu? Co z tego najbardziej mi ciąży?
- Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie. Bycie w formie wymaga wysiłku. Receptą na to, by być duchowo fit, jest czuwanie i nieustanna modlitwa. W praktyce oznacza to troskę, by trwać sercem przy Sercu Jezusa. Kolejny Adwent i rok liturgiczny, który jutro rozpoczynamy, sprzyja zrzuceniu zbędnych ciężarów. Zastanówmy się, jak chcemy ten czas przeżyć, by z lekkim, radosnym i żywym sercem stanąć przed Synem Człowieczym. Spotkanie z Nim może dokonać się już teraz. Nie przegapmy tej szansy.
,,Troski doczesne to zamartwianie się, marudzenie, narzekanie,>>czarnowidztwo<<"
Tak, to prawda, tylko prawdziwe pytanie brzmi: JAK się tego pozbyć ?
Pada odpowiedź: ,,przez czujność i modlitwę".
No tak, ale jeżeli ktoś jest pogrążony właśnie w depresji, to jego/jej modlitwa przypomina raczej mozolne brnięcie przez bagno, ufności w niej nie ma za grosz, a gdy efektów takiej modlitwy nie widać, powstaje błędne koło…
Tak więc powyższe zalecenia są dobre dla kogoś w normalnej sytuacji życiowej, ale co może zrobić ktoś w depresji ? Jak taki ktoś ma się modlić ?
To prawda, te rady dotyczą osób, które nie doświadczają depresji. Ktoś w depresji… niech mimo to się modli, niech się modli, jak potrafi, niech się modli również swoją depresją. Czy Boga miałoby nie być w depresji? Duszy trudniej Go dostrzec, poczuć, doświadczyć (albo wcale nie jest zdolna), ale czy Bóg opuścił? To może być tylko subiektywne odczucie. Trwać na modlitwie tak jak potrafię i tyle, ile potrafię. A poza tym, co dla mnie jest oczywiste, w zależności od stopnia depresji, bardzo często potrzebna jest pomoc kogoś z zewnątrz. Czasem potrzebny jest wypróbowany przyjaciel, a czasem terapeuta, w jeszcze trudniejszych sytuacjach – lekarz. Niech Bóg pośle Anioła Wspierającego i Pocieszającego – jak do Jezusa w Ogrójcu +
W czasie modlitwy zadałam sobie pytanie-co jest moim ciężarem,który podczas adwentu chciałabym zrzucić.Co najbardziej obciąża moje serce? Przy jednym z ciężarów zobaczyłam przyczynę.To odkrycie prowadzi mnie do zwiększonej czujności.Tylko tyle… i aż tyle.Znam powód. Dziękuję za możliwość modlitwy z Wami.Z niecierpliwością czekam na REKOLEKCJE ADWENTOWE.Niech Bóg błogosławi całej ekipie.
„I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem ” takie słowo wczoraj otrzymałam co było potwierdzeniem tego co jest w moim sercu, a dziś chce aby to moje serce się już nie lękalo, aby bylo przy sercu Jezusa, aby już nie było słabości tylko doskonała forma ,czekam na adwent z nadzieją na narodzenie mnie samej, mojego serca na nowo. Duchu Swiety przychodź i odmieniaj mnie!